Kino i gry na przestrzeni lat, czyli… Ciężkie jest życie Gracza – Część 2
Bardzo tęsknię za czasami, kiedy to wszystko, co spotykaliśmy na swojej drodze było świeże, innowacyjne i wciągające. Taki chyba przywilej młodości, że na cały otaczający nas świat spogląda się z ogromnymi nadziejami. W naszych dzisiejszych rozważaniach skupimy się (bo jakże by inaczej!) na grach komputerowych i kinie, gdyż to właśnie ich zmianę na przestrzeni mijających lat mogłem najlepiej zaobserwować. Podobno dobre kino nigdy się nie starzeje… Stwierdzenie to jest jak najbardziej prawdziwe, gdyż filmy w odróżnieniu od gier komputerowych posiadają wręcz wieczną siłę oddziaływania na widza. Należy tutaj jednak sprostować, że chodzi o dobre kino :) Co jednak rozumiemy przez pojęcie „dobre kino”? Każdy ma tutaj swoją własną definicję. Dla jednych jest to takie, które wymaga od widza zaangażowania i skupienia. Dla innych z kolei to, które wciągnie bez reszty i pozwoli choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Są również tacy, dla których „dobre kino” oznacza ni mniej, ni więcej dzieło, które swoim przekazem ujmie nas za serce. Hmm… A może po prostu umili nam piątkowy wieczór i pozwoli nie myśleć już o pracy? Przynajmniej do poniedziałku… Nie zapominajcie jednak, że w końcu ktoś musi złapać te cholerne androidy!
Często oglądając filmy z lat 70. i 80. mam nieodparte wrażenie, że stosowane w nich efekty specjalne często wręcz „przebijają” te stosowane w aktualnych produkcjach. Skąd w ogóle ta myśl? Kiedyś nie wykorzystywano grafiki komputerowej na taką skalę jak teraz – lub nie wykorzystywano jej wcale. Wszystkie efekty musiano więc stworzyć samodzielnie – całe otoczenie, scenografia i kostiumy były przygotowywane ręcznie i przez to miały swój niepowtarzalny urok. Gdy wreszcie w Hollywood rozpoczął się boom na efekty specjalne przygotowywane przez komputery, stanowiły one początkowo jedynie dodatek to tych stworzonych bez ich udziału. Aktualnie wykorzystuje się je natomiast w przygotowaniu praktycznie każdego filmu. Zapewne Michael Bay by się ze mną nie zgodził, ale czy jego Transformersy będą tak samo dobrze wyglądać za np. 20 lat? Za to Neo na pewno będzie! ;-)
Gdyby Francis Ford Coppola, Sergio Leone czy Martin Scorsese dysponowali wcześniej taką technologią, to ich największe dzieła zyskałyby na wartości, czy wręcz przeciwnie? A może po prostu ich nakręcenie przebiegałoby o wiele szybciej i łatwiej? Ciekawe jak prezentowałoby się Rumble Fish, gdyby nakręcone zostało w dzisiejszych czasach, a nie ponad 30 lat temu. Może Mickey Rourke i Matt Dillon byliby wtedy przystojniejsi?
Ostatnio obejrzałem z Karoliną Kill Bill’a w wersji The Whole Bloody Affair, czyli wersję kompletną ze wszystkimi niewyemitowanymi wcześniej dodatkami (4 godziny materiału!). Uwielbiam filmy Tarantino – uważam jednak, że niektóre zestarzały się lepiej, inne gorzej. Dla przykładu Pulp Fiction i Reservoir Dogs będą świetne chyba nawet za 1000 lat – Kill Bill niekoniecznie… Tak samo sytuacja ma się z trylogią Matrix – pierwsza część jest ponadczasowa, natomiast druga i trzecia straciły już wiele ze swojego uroku. Wydaje mi się, że jednym z powodów są tutaj wszechobecne efekty specjalne, które aktualnie pozostawiają już sporo do życzenia. Z anime jest podobnie, osobiście tęsknię za oldschoolową kreską z lat 80. i 90.
Z grami komputerowymi sytuacja ma się niestety jeszcze gorzej, gdyż w całości są one przecież tworzone, a później generowane przez wszelkiej maści sprzęt elektroniczny. Mimo to odczuwamy jednak wrażenie, że kiedyś były odrobinę bardziej wciągające i pochłaniały nas bez reszty – co teraz zdarza się coraz rzadziej…
A może to tylko ja się starzeję? cdn.
W pełni się zgadzam. A co do gier to jednym z powodów, dla których gram obecnie głównie na PC jest fakt, że można tu bez przeszkód odpalać różne stare, nieśmiertelne tytuły sprzed lat.
Masz rację – właśnie dzięki PC zatarła się granica między poszczególnymi platformami. Możemy więc grać do woli :)
Wasze spostrzeżenia są słuszne, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że niestety emulacja tych starych tytułów na PC (zwłaszcza tych z Atari, Commodore, Amigi, czy NES-a) odziera je trochę z atmosfery. Nie wspominając już o posługiwaniu się prawdziwym joystickiem, czy gamepadem. :)