Miłość w czasach postapokalipsy – Recenzja Enslaved: Odyssey to the West (PE)
Są gry, na które czekamy ze zniecierpliwieniem, odliczając dni pozostałe do premiery. Czasem jednak zdarzają się tytuły, które zupełnie przypadkiem wpadają w nasze ręce – i tak właśnie było z grą Enslaved: Odyssey to the West, która w wersji Premium Edition trafiła niedawno do mojej skromnej osoby. Zapewne co poniektórzy z Was powiedzą: Zaraz, zaraz… ja przecież skądś znam ten tytuł? I macie rację, gra ta zadebiutowała na konsole Xbox 360 i PlayStation 3 już w 2010 roku. Jednak dopiero pod koniec zeszłego miesiąca doczekaliśmy się wersji na PC – i nie jest to bynajmniej byle jaka wersja, gdyż tak jak wspomniałem wcześniej, posiada ona dopisek Premium Edition. Co to w praktyce oznacza? Ano mamy tutaj zaimplementowane wypuszczone wcześniej DLC oraz kilka nowych ciuszków dla postaci. Dla niewtajemniczonych dodam jeszcze, że tytuł ten jest adaptacją eposu Wędrówka na Zachód autorstwa Wu Cheng’ena, natomiast scenariusz do niego napisał Alex Garland (28 dni później, W stronę słońca). Za grę odpowiada znane z tytułów takich jak Heavenly Sword i DmC: Devil May Cry studio Ninja Theory, a wydawcą jest znana graczom japońska korporacja Namco Bandai Games. Dlaczego postanowiłem zawracać Wam głowę pisząc o tej właśnie produkcji? Szczegóły w poniżej.
Akcja gry toczy się w postapokaliptycznym świecie, w którym natura postanowiła odebrać coś, co jej się pierwotnie należało. Nie wiadomo, co spowodowało zaistniały stan rzeczy, ani tym bardziej – jak długo ludzkość żyje w takim otoczeniu. Wiadomo jednak, że wszędzie czają się złowrogo nastawione do ludzi droidy, które patrolują tereny wokół ruin ogromnych wieżowców tworzących niegdyś miasto (swoją drogą świat przedstawiony w grze przypomina ten znany chociażby z Bionic Commando). Bohaterem, którego losami przyjdzie nam pokierować jest niejaki Monkey – postać budząca się w kapsule na statku przewożącym niewolników, który przy okazji… właśnie rozpada się na kawałki! Musimy więc uciekać co sił w nogach (i rękach – gdyż wspinaczka jest elementem gry), a jedyną żywą osobą, którą spotykamy jest młoda dziewczyna – której reakcją na nasz widok jest ucieczka (niektórzy to mają branie). Na szczęście po kilku ekstremalnych „akcjach” lądujemy na ziemi z małą pomocą kapsuły ratunkowej. Pobudka bynajmniej (tak jak poprzednio) nie należy dla naszego bohatera do najprzyjemniejszych momentów. Wyobraźcie sobie, że dziewczyna, która wcześniej tak ochoczo uciekała przed nami założyła nam na głowę jakiś dziwnie wyglądający przedmiot, który można by nazwać elektroniczno-niewolniczą opaską. Od teraz musimy więc wykonywać jej polecenia i oczywiście pilnować, by nic jej się nie stało – bo jeśli ona zginie… to i nas czeka ten sam los. Dowiadujemy się również, że nasza „ciemiężycielka” ma na imię Trip, a głównym celem staje się dotarcie do jej ojca. Dalszych elementów fabuły nie będę zdradzał, gdyż mogłoby to popsuć Wam zabawę. Dodam tylko, że w trakcie gry poznamy jedną z najzabawniejszych postaci, jaką przyszło mi ostatnio zobaczyć w grze… Pigsy – bo o nim właśnie mowa, pomoże naszym bohaterom stawić czoła niebezpieczeństwom, na które będą narażeni podczas dalszej wędrówki. Dodatkowym elementem wersji Premium Edition jest DLC o tytule Pigsy’s Perfect 10 – gdzie mamy okazję sterować właśnie wspomnianą wcześniej postacią. Naszym zadaniem będzie kompletowanie części do nowego robota, który ma stać się najlepszym przyjacielem naszego otyłego bohatera. Gra nastawiona jest przede wszystkim (w przeciwieństwie do głównej kampanii) na skradanie się, strzelanie (walka wręcz odpada) oraz wykorzystywanie dostępnych gadżetów.
Kiedy pierwszy raz uruchomiłem Enslaved, to od razu w oczy rzuciła mi się „biedna” (jak na dzisiejsze standardy) grafika, której w dodatku w żaden sposób nie możemy zmodyfikować w opcjach gry (zmienić da się jedynie rozdzielczość). Pomyślałem jednak, że skoro gra śmiga na Unreal Engine 3, to zapewne można samemu coś „podziałać” edytując jej pliki konfiguracyjne. Od razu zaznaczę, że zachęcam Was do wykonania poniższych modyfikacji, gdyż znacząco podnoszą one komfort grania. Instrukcje w całości znajdziecie tutaj i tutaj. Po instalacji gry uruchamiamy ją, następnie zamykamy i znajdujemy plik MonkeyEngine.ini, który znajduje się w katalogu:
C:\Uzytkownicy\[Twoja nazwa użytkownika]\Moje dokumenty\My Games\UnrealEngine3\MonkeyGame\Config
Musimy zmodyfikować w nim kilka parametrów, tak aby wyglądały one następująco:
DetailMode=5
MaxAnisotropy=16
MaxMultisamples=16
MotionBlur=False
MotionBlurPause=False
MinShadowResolution=128
MaxShadowResolution=4096
(rozdzielczość i synchronizacja według uznania, poniżej przykładowe wartości)
ResX=1920
ResY=1080
bSmoothFrameRate=False
MaxSmoothedFrameRate=75
UseVsync=False
OK, ulepszyliśmy więc grafikę i najwyższy czas w końcu oddać się rozgrywce. Szczerze mówiąc na początku spodziewałem się, że po odpaleniu gry spędzę z nią maksymalnie kilka godzin ale…
8 godzin później… Muszę z czystym sumieniem przyznać, że dawno nie bawiłem się tak dobrze. Enslaved nie jest może grą rewolucyjną, korzysta bowiem z wypracowanych przez inne tytuły rozwiązań. Występują tutaj: elementy wspinaczki, skradania się, walka wręcz, korzystanie z ulepszeń (które kupujemy dzięki odnajdywanym podczas gry „świetlistym kulkom”), jazdę na świetlistym kręgu oraz kilka innych elementów – które jednak dopełniając się wraz z fabułą tworzą jedno spójne dzieło, od którego nie można się oderwać. Trip dodatkowo pomaga nam podczas gry, a to odwracając uwagę przeciwników, a to lecząc nas. W kilku momentach musimy również wydawać jej rozkazy – w końcu to od niej zależy i nasze życie. Po więcej szczegółów odsyłam do materiału dostępnego poniżej.
Podsumowując. Enslaved: Odyssey to the West jest świetną grą, która po lekkim „podrasowaniu” grafiki prezentuje się całkiem nieźle. Relacje między głównymi bohaterami przypominały mi te występujące między Księciem i Eliką w Prince of Persia (2008) – co rzecz jasna powoduje, że możemy jeszcze bardziej zżyć się z bohaterami i zapewni nam masę świetnych emocji podczas rozgrywki. Z niecierpliwością grałem i grałem w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń. Odnośnie długości rozgrywki, to główny wątek fabularny składa się z 14 misji + Epilogu, których przejścia zajęło mi (z krótkimi przerwami) około 8 godzin – co w połączeniu z DLC (3 godziny) daje około 11 godzin zmagań. Warto jeszcze dodać, że gra posiada rewelacyjny postapokaliptyczny klimat, którego od tak dawna nie miałem okazji poczuć w żadnej innej produkcji. Jeśli jeszcze nie graliście w Enslaved: Odyssey to the West – to właśnie nadarzyła się ku temu idealna okazja! Gorąco polecam ;-)
Plusy:+ fabuła i postacie (Pigsy rządzi!) |
Minusy:– brak opcji związanych z grafiką (trzeba samemu edytować pliki gry) |
Istotnie, wygląda to bardzo przyjemnie. Dopiero z tej recenzji dowiedziałem się o istnieniu tej gry, PS3 jeszcze w okresie premiery tytułu nie miałem ;-)
Mi ten tytuł wcześniej obił się o uszy ale dopiero wersja na PC mnie skusiła – i jak widać było warto! :-)