Polski snajper ponownie w akcji – Recenzja Sniper: Ghost Warrior 2
Polski producent, wydawca i dystrybutor – firma City Interactive, niejednokrotnie wypuszczała na światło dzienne prawdziwe „perełki” wśród gier komputerowych. Produkcje te świetnie sprzedawały się w naszych rodzimych kioskach RUCHu i zazwyczaj dobrze wyglądały tylko na okładkach (chociaż i z tym często bywało kiepsko). Niektóre z wydanych przez firmę gier sprawdziłoby się doskonale w charakterze „koszmarów sennych” u większości graczy. Było jednak kilka tytułów, które wybiły się ponad przeciętną – jednym z nich był wydany w 2010 roku Sniper: Ghost Warrior. Gra oparta była na silniku Chrome Engine 4 i mimo średnich recenzji sprzedała się całkiem dobrze. Nie była to idealna produkcja i można jej było wiele zarzucić, rokowała jednak dobrze dla przyszłych gier spod znaku naszego rodzimego studia. Teraz, po trzech latach od premiery poprzedniej części ukazał się Sniper: Ghost Warrior 2. Sprawdzimy więc, czy gra jest lepsza od poprzedniczki – czy może okaże się kolejnym niewypałem.
Za grafikę w najnowszej odsłonie Snajpera odpowiada CryEngine 3, przy czym od razu zaznaczę, że grze bliżej do Crysis’a 2 niż Crysis’a 3. Osobiście spodziewałem się czegoś bardziej „na czasie”, w końcu ten silnik graficzny potrafi generować naprawdę niesamowite efekty, czego przykładem jest chociażby wspomniany Crysis 3. Na moim wysłużonym już Radeonie HD 6870 grałem z detalami ustawionymi na maksimum – co nie było dla karty jakimś większym problemem. Szkoda tylko, że grafika nie jest mocną stroną gry. Ponadto stwierdzam, że jak na dzisiejsze standardy – to jest po prostu „słaba”. Zresztą możecie to sami ocenić, gameplay dostępny poniżej.
Sniper: Ghost Warrior 2 podzielony jest na trzy akty, a każdy z nich składa się z kilku misji. Sam początek gry jest po prostu tragiczny, wieje nudą na kilometr. Jednak pod koniec aktu pierwszego sytuacja nieco się zmienia i akcja nabiera tempa. Spowodowało to, że postanowiłem dać nowemu Snajperowi jeszcze jedną szansę. Początek drugiego aktu rozpoczynamy misją w Sarajewie – i niestety po chwili nuda znów daje się we znaki (wtedy zdałem sobie sprawę, że lepiej już nie będzie). Ostatnią część gry spędzimy natomiast w Tybecie – zapewne oczekiwaliście pięknych widoków? Niestety, nie tym razem. Ogólnie rzecz ujmując misje są proste i schematyczne do bólu oraz opierają się na motywie „skradaj się i strzelaj” – i tak w kółko. Warto jeszcze wspomnieć o cut-scenkach, które „umilają” nam rozgrywkę. Otóż są po prostu okropne i zdecydowanie lepiej by było, gdyby twórcy z nich zrezygnowali. Tekstury i mimika twarzy głównego bohatera (a właściwie jej brak) utwierdziły mnie w przekonaniu, że gram w grę sprzed 5 lat… a przecież to CryEngine3!!!
Jakie zatem jest nowe dzieło City Interactive? Jeśli nie przekonało Was to, co napisałem wcześniej – to dodam jeszcze, że gra jest do ukończenia w 4 godziny! Przez cały czas rozgrywki jesteśmy prowadzeni za rączkę, sztuczna inteligencja wrogów kuleje, grafika jest kiepska, a tekstury postaci wołają o pomstę do nieba. Więcej pisać już nie trzeba. Myślałem, że po Aliens: Colonial Marines w tym roku nie będzie mi dane zagrać w kolejną marną produkcję, a jednak tak się stało. Szumnie zapowiadany i oczekiwany tytuł okazał się kolejnym niewypałem.
Czyli inaczej mówiąc – marna próba zrobienia polskiego CoD-a. Cóż – szkoda, pokładałem w grze spore nadzieje tak jak w każdej polskiej produkcji, jak widać „nadzieja matką głupich” ;)
Po cichu liczyłem, że gra jednak będzie udana – w końcu premierę przekładali wcześniej kilka razy. Rzeczywistość jest jednak bezlitosna… nowego Snajpera omijać szerokim łukiem ;-)
Jeszcze nie grałem, ale jednak nie wyszło? Huhu, a pomyśleć, że pracowałem jeszcze w 2011 w CI (co prawda w oddziale Katowickim, ale zawsze :B)