Ostatni (anty)bohater kina akcji – Recenzja John Wick: Chapter 2
Keanu Reeves jest jednym z moich ulubionych amerykańskich aktorów, dlatego często zdarza mi się umieszczać filmy z jego udziałem w przeróżnych zestawianiach. Oczywiście piętno czasu i jemu dało się we znaki, zawsze jednak miło wspominam kultowe filmy z jego udziałem, takie jak Na fali (1991), Johnny Mnemonic (1995), Adwokat diabła (1997), Matrix (1999) czy Constantine (2005). Kiedy w 2014 roku światło dzienne ujrzał John Wick, miałem spore obawy – w końcu Reeves miał już 50-tkę na karku, a sama fabuła nie była zbyt porywająca. Finalnie jednak tytuł ten okazał się niezłym filmem akcji i dobrze rokował na przyszłość… a ona właśnie nadeszła wraz z kontynuacją. Tym sposobem John Wick: Chapter 2 (alias John Wick 2) zawitał do polskich kin 10 lutego.
Jedną z największych zalet zarówno pierwszego Johna Wicka, jak i jego kontynuacji jest szczerość twórców w odniesieniu do widzów. To jest kino akcji i reżyser nie stara się sprzedać nam nic ponad to. Na próżno szukać tutaj wątków miłosnych czy trudnych wyborów moralnych, ale w zamian czeka nas festiwal brutalnych scen, które w istocie skonstruowane są niczym rasowa gra z gatunku FPS. Przed każdym etapem nasz bohater wybiera broń, następnie eliminuje dziesiątki przeciwników, a po jego ukończeniu czeka go jeszcze walka z bossem. Później przenosimy się w nowe miejsce i sytuacja się powtarza. Warto wspomnieć, że lokacje są jedną z największych atrakcji filmu. Całości dopełnia klimatyczna muzyka, która świetnie współgra z całością.
John Wick to współczesny Max Payne – człowiek z zasadami, którego zemsta motywuje do działania. Z tą jednak różnicą, że Max był policjantem i człowiekiem prawa, który szukał zemsty po tym jak jego żona i córka zostały zamordowane – John natomiast jest płatnym zabójcą po przejściach, który miał wieść sielankowe życie na emeryturze. Niestety jego żona umiera na raka, a jemu pozostał tylko ukochany psiak, który w dodatku padł ofiarą przypadkowych zbirów. Tak więc o ile nasz bohater w pierwszej części mścił się za śmierć psa, to w drugiej zastaje wezwany do spłaty dawnego przyrzeczenia. Film nie jest co prawda idealny i można doszukać się tutaj kilku mniejszych i większych błędów oraz nieścisłości, ale całość jest świetnie zmontowana i naprawdę może się podobać.
Podsumowując. John Wick 2 składa widzowi obietnicę dobrej zabawy i wywiązuje się z niej w 100%. To rasowe kino akcji, które oferuje świetną zabawę bez zbędnych elementów. Na słowa uznania zasługują również postacie poboczne i lokacje, które uzupełniają całość i budują klimat. Keanu Reeves zagrał w zasadzie tak jak umie najlepiej – twardego, zmęczonego i przybitego życiem faceta po przejściach, który nie ma już nic do stracenia. John Wick ma wielkie szanse stać się postacią kultową, która na stałe zadomowi się na piedestale najlepszych bohaterów kina akcji. Za reżyserię odpowiadał Chad Stahelski i cieszy mnie fakt, że udało się uniknąć tak obecnej ostatnio w kinie tandety i zaoferować widzom czystą i satysfakcjonującą rozrywkę.
Może dołączysz do dyskusji?
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy, możesz być pierwszy!