Koszmar, którego nie sposób zapomnieć – Recenzja Outlast 2
W 2013 roku mało znane wówczas studio Red Barrels z Kanady wydało niesamowicie mroczną, brutalną i krwawą grę akcji o tytule Outlast (naszą recenzję możecie przeczytać tutaj). Tytuł ten okazał się niemałym sukcesem i doczekał się nawet wydanego rok później dodatku o podtytule Whistleblower, który również został pozytywnie oceniony zarówno przez branżę jak i samych graczy. Kontynuacja była więc tylko kwestią czasu i tym sposobem pod koniec kwietnia światło dzienne ujrzał Outlast 2, którego sam miałem przyjemność ukończyć kilka dni temu. Tytuł ten mocno nawiązuje do krwawego pierwowzoru, tym razem jednak przenosimy się do mrocznych lasów północnej Arizony, gdzie przyjdzie nam zmierzyć się z pewną nietypową i tajemniczą sektą.
Jak wspominałem w poprzednim akapicie historia przenosi nas do Arizony, a konkretnie do regionu zwanego Supai, gdzie zostajemy wysłani w celu przygotowania reportażu dotyczącego niewyjaśnionej śmierci pewnej ciężarnej kobiety. Nasz bohater to niejaki Blake Langermann, który jak się już zapewne domyślacie jest dziennikarzem i zarazem operatorem kamery. W wyprawie towarzyszy mu natomiast jego żona Lynn, która również jest dziennikarką. Już na samym początku naszej przygody helikopter, który miał nas dowieść na miejsce ulega awarii i rozbija się w nieprzyjaznej okolicy… i tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa. Pilot zostaje brutalnie zamordowany, a Lynn znika w odmętach nocy. Nasz bohater rusza więc w dzicz, by odnaleźć swoją ukochaną.
Po małym rozeznaniu szybko okazuje się, że mieszkańcy tutejszej okolicy do najprzyjaźniejszych nie należą, a nasz bohater zostaje wrzucony w sam środek walki pomiędzy wyznawcami konkurencyjnych porządków świata. Poznajemy sektę kontrowersyjnego proroka Knotha, który głosi nieuniknione nadejście antychrysta i dlatego stara się zabić wszystkie dopiero poczęte noworodki. Ponadto okazuje się, że nasza żona dziwnym trafem jest w zaawansowanej ciąży… ale to dopiero czubek góry lodowej i początek dziwnych zdarzeń. W dodatku wszyscy wokoło zdradzają objawy szaleństwa i nieposkromiony zapał do wszelkich form przemocy i samookaleczenia. Krew i rozczłonkowane ciała stały się więc tutaj swoistą formą „ozdabiania” otoczenia.
Sama rozgrywka opiera się na schematach wypracowanych w części pierwszej. Nie uświadczymy więc tutaj walki, a nasz bohater ma do dyspozycji jedynie kamerę, która okaże się pomocna w pewnych konkretnych sytuacjach. Nowością jest tutaj możliwość nagrywania materiałów, które możemy potem obejrzeć w dowolnym momencie. Mamy również do dyspozycji mikrofon, który okaże się pomocny w podsłuchiwaniu napotkanych przeciwników. Na naszej drodze znajdziemy również sporo zapisków i listów, które przybliżą nam nieco historię tego miejsca i jego mieszkańców. W jednym z nich dowiemy się również o ciekawym związku dotyczącym wydarzeń, których staliśmy się częścią z organizacją Murkoff – dobrze znaną z poprzedniej części gry.
Nasz bohater co jakiś czas miewa pewnego rodzaju wizje, które przenoszą go do okresu jego dzieciństwa, a przemierzamy w nich korytarze pewnej szkoły. W tym okresie miała miejsce tragedia związana z jego najbliższą przyjaciółką o imieniu Jessica. W całą historię był ponadto wplątany pewien ksiądz… a reszty możecie domyślić się już sami. Graficznie jest całkiem dobrze – nie jest to może żaden przełom, ale lokacje wyglądają bardzo klimatycznie i są świetnie zaprojektowane. Jest to więc kolejny dowód na to, że na Unreal Engine 3 dalej można tworzyć świetne gry. Wracając do wizji naszego bohatera, to balans pomiędzy jawą a snem dodatkowo potęguje uczucie strachu i straty, które towarzyszyć nam będą już do końca rozgrywki. Gameplay możecie obejrzeć poniżej.
Podsumowując. Outlast 2 jest krwawy, brutalny i bezprecedensowy. Odwrócone krzyże, martwe noworodki, rozczłonkowane ciała – nie ma tutaj tematu tabu. Wizerunku dopełnia krwawy deszcz, który spływa na naszego bohatera w jednej z lokacji. Jak jednak taka ilość przemocy wpływa to na samą rozgrywkę? Po 7 godzinach mojej przygody z tym tytułem mogę powiedzieć jedno – to było intensywne i mocne przeżycie, które cholernie mi się podobało. Mniej więcej do połowy trochę wiało nudą, ale później to prawdziwa jazda bez trzymanki. Szkoda tylko, że fabuła pozostawia tak wiele interpretacji, ale w tym wypadku można to również potraktować jako atut. Outlast 2 wraz z Resident Evil 7 to aktualnie najlepsze survival horrory 2017 roku.
Plusy:+ grafika, wygląd lokacji i otoczenia |
Minusy:– miejscami źle zbalansowany poziom trudności |
Może dołączysz do dyskusji?
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy, możesz być pierwszy!