Mocy przybywaj! – Recenzja Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy
W grudniu na ekranach kin zagościł najnowszy film z serii Gwiezdne Wojny i zarazem pierwszy, który wyprodukowany został po przejęciu praw do marki przez wytwórnię Disney (szczegóły znajdziecie w naszej recenzji). Z tej okazji postanowiłem przypomnieć sobie jedną z moich ulubionych gier z tego uniwersum, czyli Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy, która światło dzienne ujrzała w 2003 roku. Tytuł ten był wyjątkowy z kilku powodów, ale przede wszystkim dlatego, że zakończył pewien etap w historii gier tej marki. Był również pewnego rodzaju ukoronowaniem znanej serii Jedi Knight, która zapoczątkowana została w 1995 roku (w sumie powstało 5 gier). Postanowiłem więc sprawdzić, jak po 13 latach od premiery prezentuje się wspomniana Akademia Jedi.
Gier wydanych pod marką Star Wars było całe mnóstwo – od strategii po gry akcji, symulatory i cRPG. Za większość z nich odpowiadało studio LucasArts, które posiadało niegdyś prawa do gier tej marki. Zatem jeśli samo nie zdecydowało się wyprodukować jakiegoś tytułu, to skupiało się jedynie na roli producenta – a produkcję zlecało zewnętrznym studiom. Tak właśnie stało się z Jedi Academy, grą akcji z elementami RPG, która stworzona została przez studio Raven Software (tak, to Ci od serii Heretic i Hexen, wzbudzającego niegdyś masę kontrowersji Soldier of Fortune oraz całkiem niezłego Singularity). Warto również dodać, że studio to pracowało już wcześniej nad poprzednią odsłoną serii, czyli grą Star Wars Jedi Knight II: Jedi Outcast.
Podczas rozgrywki sterujemy poczynaniami jednego z dwóch dostępnych bohaterów, kobiety bądź mężczyzny. Niezależnie jednak od wybranej płci nasz bohater nazywa się się tak samo – Jaden Korr :) Dodatkowo wraz z rozwojem fabuły możemy nieco rozwinąć naszą postać o dodatkowe umiejętności Jedi (dla jasnej bądź ciemnej strony Mocy), wybrać styl walki (jeden, dwa lub podwójny miecz), a nawet wybrać rękojeść naszego oręża. Nie są to co prawda jakieś bardzo rozwinięte elementy, ale nieco urozmaicają rozgrywkę. Przed finalną misją możemy również wybrać po której stronie Mocy chcemy się znaleźć. Podczas gry do wyboru mamy również spory arsenał broni palnej i innych dodatków, ale powiedzmy sobie szczerze – miecz świetlny sprawdza się tutaj najlepiej.
Fabularnie mamy do czynienia z kontynuacją historii zapoczątkowanej w poprzednich grach z serii Jedi Knight, która toczy się w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Znany z wcześniejszych gier Kyle Katarn pojawia się więc i tutaj, tym razem jednak w roli nauczyciela młodych adeptów. Spotkamy również samego Luka Skywakera i kilka innych dobrze znanych fanom serii postaci. Jeśli chodzi o wizualne aspekty rozgrywki, to jak na tytuł wydany w 2003 roku gra prezentuje się całkiem przyzwoicie. Napędza ją id Tech 3, czyli dobrze znany Quake III Arena engine. Fajerwerków nie ma, ale jak na tak leciwy silnik i tak jest całkiem nieźle – gra ponadto działa bez problemu na najnowszych wersjach okienek Billa Gatesa. Nagrany przez nas gameplay dostępny jest poniżej.
Podsumowując. Jedi Academy spisało się całkiem nieźle jako ostatnia gra z serii Jedi Knight – zamykając tym sposobem pewien rozdział w historii gier opartych na marce Gwiezdnych Wojen. Kiedy w 2003 roku grałem w ten tytuł po raz pierwszy, byłem po prosu zachwycony, teraz moje odczucia określiłbym jako odrobinę bardziej stonowane. Jeśli chodzi o samą walkę, to o wiele lepiej wspominam pod tym względem Star Wars: The Force Unleashed, ale to już temat na inną opowieść :) Jedi Academy zapewniło mi około 10 godzin niezłej zabawy, jednak nie aż tak udanej jak 13 lat temu. Aktualnie oceniam ostatniego Jedi Knighta na mocne 7.0/10. Tytuł ten prezentował się o wiele lepiej w moich wspomnieniach, ale tak już bywa z grami… starzeją się razem z nami.
O tak, dwa miecze rulz! Gierka za młodu bardzo mi się podobała, nic zatem dziwnego, że tak bardzo entuzjastycznie później podszedłem do The Force Unleashed. ;) Jak widać powrót do klasyki nie jest aż tak straszny, jakby się wydawało. ;D
No niby nie jest, ale i tak wolałem nie ryzykować z pierwszym Jedi Knightem.
O ja cię, ale podróż w czasie :) Jedi Knight – grało się, oj grało! Jeśli jednak idzie o ogólny wydźwięk wpisu – też czasami zastanawiam się czy warto wracać do ubóstwianych przed laty tytułów, bo piękna bańka mydlana może pęknąć. Ale i „dzisiejsze” 7/10 nie jest złe – gdy mowa o tego typu tytule.
Nie wspomniałem o tym w tekście, ale momentami sterowanie potrafi nieźle wkurzyć! Finalnie jednak machanie mieczem świetlnym daje masę frajdy… Poza tym lokacje są zróżnicowane – a tego często brak mi w nowych tytułach. Do Jedi Academy powstało też mnóstwo modów :)