Na samo dno pixelowego piekła – Recenzja The Eternal Castle: Remastered
Gry niezależne od jakiegoś czasu nie cieszą się już taką popularnością, jak przed kilkoma laty. Nie jest również tajemnicą, że ogólnie gier przybywa w zastraszającym tempie. Dla przykładu w zeszłym roku na Steamie ukazało się około 9300 gier, co stanowi prawie 33% wszystkich gier wydanych kiedykolwiek na tej platformie (wystartowała w 2003 roku). Konsole również są oblegane, ale nie w takim stopniu jak rynek PC. Nie dziwi więc niesłabnąca moda na wszelkiego rodzaju remastery, remaki czy po prostu odświeżone wersje kultowych gier sprzed lat. Kilka dni temu wziąłem pod lupę The Eternal Castle: Remastered, grę stworzoną przez kilkuosobowe studio, któremu przewodził Leonard Menchiari (wcześniej pracował on m.in. przy RIOT – Civil Unrest).
The Eternal Castle: Remastered jak sama nazwa wskazuje miało być rzekomo wersją zremasterowaną gry pochodzącej oryginalnie z 1987 roku. Niestety szybko okazało się, że tytuł ten prawdopodobnie nigdy nie istniał. Sam twórca dorzucił jeszcze opowieść o zaginionej dyskietce sprzed lat i część graczy uwierzyła, ale… wszystko to okazało się jedynie sprytnie zaplanowaną akcją marketingową. Całość jest o tyle warta uwagi, że już w 2016 roku ktoś wrzucił na forum RGB Classic Games informacje o grze The Eternal Castle z 1987 roku, ale dziwnym trafem nikomu nie udało się jej uruchomić, a w plikach gry zauważono sporo budzących wątpliwości elementów. Całą historię opisano przy okazji artykułu w serwisie Polygon, który polecam przeczytać do końca.
Sama gra utrzymana jest w stylistyce oldschoolowych tytułów (takich jak The Prince of Persia czy Another World), a w szczególności tych z czasów, gdy rządziły Amigi czy PC z systemem MS-DOS. Rozgrywka opiera się na przechodzeniu przez kolejne plansze, eliminowaniu przeciwników i odkrywaniu strzępków fabuły, która jest w zasadzie dość szczątkowa. Otoczenie potrafi być miejscami wręcz paskudnie brzydkie i pozbawione detali, by z kolei gdzie indziej zaskakiwać kolorystyką i wystrojem pixelowego świata. Osobiście nie jestem fanem gier z tamtego okresu, ale jak najbardziej doceniam styl graficzny specyficzny dla tamtych czasów, który był przecież dostosowany do możliwości ówczesnych komputerów. W pewnym stopniu czuć tutaj magię tamtych czasów.
Podsumowując. The Eternal Castle: Remastered może być trudne do oceny z kilku powodów. Z jednej strony mamy jawne oszustwo, okłamywanie graczy i bazowanie na ich „nostalgii” do minionych lat, natomiast z drugiej, interesującą retro-podróż do lat 80. – co samo w sobie jest dość ciekawym doświadczeniem. Tytuł ten jest więc w stanie się obronić i może być wartą uwagi propozycją dla osób chcących poczuć klimat zamierzchłych czasów. Napisy końcowe zobaczyłem po nieco ponad 2 godzinach zabawy, ale przy tytule za kilkadziesiąt złotych można to przełknąć. SteamSpy aktualnie pokazuje 3 tys. sprzedanych sztuk, jest więc bez szału. Gra ma jednak potencjał i mam nadzieję, że twórcy będą mieli okazję stworzyć kolejne tytuły, za co trzymam kciuki!
Plusy:+ zdecydowanie czuć klimat retro świata |
Minusy:– remaster gry, która nigdy nie istniała |
Może dołączysz do dyskusji?
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy, możesz być pierwszy!