Wampiry, cyborgi i jednorożec – Recenzja Killer is Dead: Nightmare Edition
Czasami bywa tak, że w nasze ręce trafiają gry, wobec których po prostu nie można przejść obojętnie. Niestety ostatnio zdarza mi się to zdecydowanie zbyt rzadko… czy ma to związek z obniżającą się kondycją rynku elektronicznej rozrywki, który coraz częściej ratują gry niezależne? Ciężko powiedzieć. Wiem jednak jedno – Killer is Dead dosłownie „pozamiatał” dotychczas wydane tegoroczne „wielkie” produkcje. Niektórych z Was fakt ten może dziwić – tym bardziej, że gra ta została pierwotnie wydana na konsole poprzedniej generacji (PlayStation 3 i Xbox 360) i to w zeszłym roku! Tytuł ten został stworzony przez studio Grasshopper Manufacture, czyli poniekąd przez człowieka kojarzonego z produkcją gier dość specyficznych – tak Panie i Panowie – Goichi Suda (znany w branży pod pseudonimem Suda 51) postarał się jak nigdy. Ale po kolei, był…
Środek tygodnia, po powrocie z pracy obiecałem sobie, że dam szansę tytułowi, który czeka na swoją kolej już od dobrych kilku tygodni. Oczywiście wiedziałem, że za grę tą odpowiada wspomniany wyżej Suda 51, jednak nie miałem wcześniej zbyt wielkiego doświadczenia z produkcjami, przy których pracował (nie licząc Killer 7, jeszcze za pamiętnych czasów świetności PlayStation 2). Wziąłem się więc w garść, odpaliłem grę i… doszedłem do siebie kilka godzin później :P Czy to kwestia cholernie dziwnej, zagmatwanej i niesamowicie wciągającej fabuły – czy może po prostu świetnej rozgrywki? A może rewelacyjnie przedstawionego głównego bohatera, o którym wiemy tylko tyle, że jest zabójcą działającym na zlecenie w pewnej organizacji. A imię jego brzmiało…
Mondo, dokładnie Mondo Zappa, człowiek posiadający cybernetyczną rękę, katanę i kilka dość mglistych wspomnień z dzieciństwa – na czele z mamą przygotowującą mu posiłek. Wiemy również, że świat opanowuje tajemnicza Dark Matter (ciemna materia), która jest swojego rodzaju diabelską energią przeobrażającą ludzi – tworząc z nich potwory. Oczywiście wraz z rozwojem fabuły, nasz bohater przypomina sobie coraz to więcej i musi stawić czoło demonom z przeszłości… a pomogą mu w tym urocza Mika Takekawa, posiadająca niejedną pomocną dłoń Vivienne Squall oraz będący w połowie cyborgiem i zarazem szefem naszej agencji – Bryan Roses. Będziemy więc przeprowadzać niebezpieczne misje na całym świecie oraz ciemnej stronie księżyca, gdzie czekają nas także walki z (jakże by inaczej) wampirami! W końcu każdy wie, że wampiry mieszkają na księżycu… Byłbym zapomniał – czy wspominałem, że naszym wybawcą w pewnym momencie będzie jednorożec? Oj będzie się działo!
Sama rozgrywka opiera się głównie na machaniu mieczem i eksterminowaniu piętrzących się wokół nas przeciwników, a wszystko to w zróżnicowanych misjach, które sami wybieramy z dostępnych na mapie świata zleceń. Wersja Nightmare Edition została ponadto wzbogacona o dodatkowy poziom trudności, wszystkie wydane wcześniej dodatki oraz możliwość wykazania naszych zdolności podczas spotkań z kilkoma pięknymi kobietami – w końcu każdy płatny morderca musi być również amantem, prawda? Ba… przecież wszyscy to wiedzą. Jeśli chodzi o grafikę, to gra śmiga na wysłużonym już Unreal Engine 3. Problematyczny może wydawać się fakt, że domyślenie liczba klatek podczas gry nie przekracza 30 – można to jednak zmodyfikować według uznania w pliku KidEngine.ini, który domyślnie znajduje się w katalogu: C:\Program Files (x86)\Killer is Dead\KidGame\Config. Wystarczy odszukać w nim parametr MaxSmoothedFrameRate (UWAGA – znajduje się w dwóch miejscach w tym samym pliku, pamiętajcie żeby uzupełnić obydwie linijki) i wpisać wybraną przez nas wartość wedle życzeń. Zauważyłem jednak, że nie można wpisać wartości większej niż maksymalna częstotliwość odświeżania naszego monitora.
Podsumowując. Killer is Dead okazał się zaskakująco udanym tytułem, który już na zawsze wpisał się w moją listę najlepszych gier wszech czasów. Fabuła jest tutaj na tyle rozbudowana, że każdy fan japońskich „telenowel” powinien być usatysfakcjonowany^^. Naszym najgroźniejszym przeciwnikiem będzie tu niejaki David, który jest nam o wiele bliższy niż się na początku wydaje i w pewnym momencie zacznie stawać się również częścią naszych wspomnień… No właśnie, kim on właściwie jest? Przekonajcie się sami ;-) Ukończenie głównego wątku fabularnego i misji pobocznych zajęło mi około 9 godzin – długość rozgrywki jest więc całkiem znośna. Na zakończenie dodam jeszcze stwierdzenie, które niewątpliwie przebija się przez całą recenzję, a czego może jeszcze nie zdążyliście zauważyć – gra jest po prostu rewelacyjna!
The Job is complete – Killer is Dead!
Plusy:+ niesamowita i wciągająca historia |
Minusy:– grafika mogłaby być ciut lepsza |
Zapowiada się bardzo ale to bardzo ciekawie.
No proszę, cóż za timing, a wczoraj chodziłem po krakowskim Saturnie z Karoliną i w oczy mi się rzucił właśnie box z tym tytułem. ;) Szczerze mówiąc akurat fakt, że można ją ukończyć w 9 godzin to dla mnie mocno zachęcający plus – wiadomo, nie ma się tyle czasu na granie co kiedyś!
Polecam ten tytuł, powinien Ci się spodobać ;)