Wyprawa do własnej podświadomości – Recenzja MIND: Path to Thalamus
„How many times will I kill her? I’ve asked myself that question a thousand times.
It was always there, flying around my head, like my own personal vulture
waiting for me to die and scavenge my corpse.”
Powiadają, że nie słowa, lecz czyny świadczą o człowieku i jego charakterze – co jednak czynić, jeśli w przeszłości dopuściliśmy się czegoś, z czego nie do końca jesteśmy dumni? Trauma spowodowana takim wydarzeniem może towarzyszyć nam do końca życia – jeśli oczywiście nie stawimy czoła naszej przeszłości. Przed właśnie tego rodzaju dylematem stanął bohater MIND: Path to Thalamus, niezależnej produkcji stworzonej przez Carlosa Coronado, która niespodziewanie stała się jedną z atrakcji mojego ostatniego weekendu.
Już na samym początku naszej wyprawy zorientujemy się, że fabułę przyjdzie nam poznawać z monologu wypowiadanego przez głównego bohatera (dzieli się on z nami swoimi przemyśleniami podczas całej rozgrywki). Nie chcę oczywiście psuć Wam zabawy, która wynika z jej odkrywania – dodam jedynie, że wszystko jest tutaj dość zagmatwane… Głównym problemem, z którym to przyjdzie się zmierzyć naszemu bohaterowi są żal i rozpacz, spowodowane stratą ukochanej córki o imieniu Sophia. Do tego dojdą wspomnienia z niełatwych relacji z ojcem oraz ogólny zamęt wynikający z trudności z określaniem miejsca, w którym tak naprawdę się znajdujemy.
Tajemnicza i surrealistyczna kraina do której trafiliśmy, w istocie jest jedynie wytworem wyobraźni naszego bohatera – miejscem, w który to musimy stawić czoła demonom z przeszłości oraz raz na zawsze rozprawić się z ciążącą nad nim klątwą. Zresztą jak sugeruje sam tytuł, akcja toczyć się będzie w miejscu określanym jako Thalamus – części mózgu odpowiedzialnej za postrzeganie bodźców zmysłowych. Sama rozgrywka opiera się tutaj na eksplorowaniu tej jakże dziwnej krainy, interakcji z otoczeniem i rozwiązywaniu zagadek logicznych, które wraz z rozwojem fabuły stają się coraz trudniejsze. Będziemy więc manipulować otoczeniem i pogodą (mgła, deszcz, dzień i noc), by w konsekwencji dotrzeć do finału opowieści. Tytuł ten został stworzony w oparciu o UDK, czyli Unreal Engine 3 – zainteresowanych odsyłam do materiału poniżej.
Podsumowując. MIND: Path to Thalamus to intrygujący tytuł, który łączy w sobie cechy kilku gatunków – z zagadkami logicznymi na czele. Fabuła potrafi jednak momentami znużyć, a powtarzane wciąż monologi głównego bohatera nieźle zirytować. Ukończenie gry zajęło mi natomiast około 5 i pół godziny (gdyby nie zagadki logiczne, czas ten byłby zapewne o połowę krótszy). Historia opowiedziana w tej produkcji nie jest w końcu aż taka zła, można było ją jednak nieco dopracować – tak, by szła w parze z całkiem niezłą rozgrywką. Nie każdy tytuł musi być przecież idealny, prawda? Wtedy szybko byśmy się nimi wszystkimi znudzili… Grę możecie nabyć tutaj.
Plusy:+ surrealistyczny świat, który momentami wygląda rewelacyjnie |
Minusy:– niedopracowany wątek fabularny |
No no, nie powiem, screeny wyglądają naprawdę ślicznie i klimatycznie! Możliwe, że przyjrzę się bliżej temu tytułowi kiedyś.
Biorę jak tylko będzie w jakimś Bundlu! Dzięki za recenzję, bo nigdy o tej grze nie słyszałem. Zapowiada się trochę jak Dear Esther.