Z cyklu Wspomnienia Gracza #14 – Mody do Counter-Strike 1.6
Jakiś czas temu, szperając w archiwach przypadkiem odnalazłem płytę, na której znajdowały się zrobione niegdyś przeze mnie screenshoty :-) Postanowiłem więc podzielić się z Wami tym „znaleziskiem” na niniejszym blogu – przy okazji pisząc słów kilka o grze, której dotyczyły…
Tytuł gry: Counter-Strike.
Data zrobienia screenshotów: lipiec 2010 / listopad 2015 roku.
Dzisiaj chciałbym przypomnieć Wam o jednym z najpopularniejszych sieciowych FPS-ów, który powstał w 1999 roku, początkowo jako dodatek do pierwszej części serii Half-Life. Mowa oczywiście o grze Counter-Strike, o której po 5 latach przerwy postanowiłem sobie przypomnieć kilka dni temu. Zaskakujący jest fakt, że nawet po tylu latach od premiery (i ukazaniu się kontynuacji, czyli Counter-Strike: Global Offensive) w poczciwego CS’a (aktualnie w wersji 1.6) dalej zagrywa się tak wiele osób. Przez lata powstało całe mnóstwo modów, które urozmaiciły rozgrywkę o elementy znane z innych gier (np. RPG). Kilka lat temu poza klasycznymi mapami (uwielbiałem przede wszystkim cs_assault) moimi ulubionymi modyfikacjami były m.in. GunGame i Zombie Mod.
GunGame (GG) – mamy tutaj możliwość rozgrywki w klasyczny deathmatch lub team deathmatch, przy czym częściej występuje ta druga odmiana. Istotą tego trybu są automatycznie zmieniające się giwery, co dzieje się po zdobyciu określonej ilości fragów. Grając w podziale na drużyny mamy do wyboru tryb indywidualny (po kilku fragach automatycznie zmienia się nam broń) lub drużynowy (po określonej liczbie fragów całej drużynie zmienia się broń). GunGame przypadł mi do gustu ze względu na sporą ilość map i szybkość rozgrywki – idealnie nadaje się do rozluźnienia po ciężkim dniu.
Zombie Mod (ZM) – po wybraniu oręża (a później klasy postaci) jeden z graczy zostaje zamieniony w zombie i może zarażać innych, a Ci z kolei następnych. Wygrywają gracze, którzy przetrwają w określonym czasie lub pozbędą się wszystkich przeciwników. W zależności od serwera, mamy do wyboru różne warianty i zasady rozgrywki.
Jak już wspomniałem, nawet pomimo upływu czasu – CS 1.6 dalej ma się całkiem nieźle. Gimbaza momentami daje się we znaki, ale po chwili poszukiwania można znaleźć serwer, na którym pogramy bez problemów (i krzyków sfrustrowanych nastolatków). Ponadto modów zmieniających i urozmaicających rozgrywkę jest wręcz ogrom! Grafika może nieco odstraszać, ale przynajmniej nie ma tutaj problemów z wydajnością – no i w końcu nic tak nie odstresowuje po ciężkim dniu, jak kilka headshotów. A jak mają się moje umiejętności po 5 latach przerwy? :) Może skomentuję to chwilą ciszy…
Szczerze, próbowałam parę razy zagrać kiedyś z chłopakiem, on wymiatał, ja lamiłam. Wtedy właśnie stwierdziłam jak bardzo nie chcę mieć nic do czynienia ze strzelankami, a gry typu Fallout i Mass Effect to przyjemność, którą firmy rzucają takim zamulaczom rpgowym jak ja, byśmy i my poczuli się cool xD… w cs próbowałam właśnie słynnego zombie moda i sky albo ski park czy coś takiego xd
Dawno temu zawsze relaksowałem się podczas gry w CS’a, zapominałem o wszystkim i skupiałem się tylko na rozgrywce. Teraz już niestety bardzo rzadko mi się to zdarza.
Nieźle, mnie osobiście ominął CS za czasów młodości, ze względu na posiadanie strasznie słabego połączenia z internetem – ale pamiętam jak, głównie w gimnazjum, znajomi ostro pocinali sobie na LANie kolejne partyki w pracowni komputerowej. ;)
A jak jesteśmy przy takich historiach, to ja z kolei ostatnio odgrzebałem starusieńskie dyskietki, na których (poza mnóstwem błędów odczytu) siedziały romy z oryginalnego GameBoya – dawno temu, w zamierzchłych czasach, kiedy to tylko jeden znajomy miał modem na osiedlu, czasami odwiedzało się go z dyskietką, by ten, z jakiegoś mega lipnego BBSa, pościągał nam jakieś gierki na GB. :D (przynajmniej małe były, więc stosunkowo szybko leciały…)
Ja w zamierzchłych czasach przenosiłem zapisy gry na dyskietkach, bo wspólnie z kolegą ze szkoły graliśmy tak np. w Clasha. Teraz wydaje mi się to idiotyczne, bo faktycznie lepiej byłoby się spotkać i zagrać zamiast rozgrywać turę i zapisywać save na dyskietce… Dopiero pojawienie się Internetu wszystko zmieniło i zaczęły powstawać kafejki (potem nawet w jednej pracowałem przez kilka miesięcy), hitem były wtedy Q3, UT i pierwszy HL. W sumie to mam jeszcze mnóstwo dyskietek, ciekawe czy jeszcze działają :)
Hehe, podobnie próbowaliśmy robić z save’ami w HoMM3, ale niestety pomysł umarł gdzieś po 3 turze. ;)) Jej, kafejki, czy w ogóle organizowanie LAN-party z Q/Q3 czy UT, to faktycznie stare, dobre czasy. :D