Ciężkie jest życie Gracza – Część 1
Czym właściwie stały się gry komputerowe?
Od kilkudziesięciu lat można zaobserwować proces, w którym gry komputerowe z zajęcia dla wąskiego grona odbiorców, fanów czy po prostu zapaleńców – stały się rozrywką dla mas, źródłem zarobku bądź nawet sensem życia. Od dawna mam jednak nieodparte wrażenie, że ogólny poziom aktualnie wydawanych tytułów stale się pogarsza. Gry mają być względnie łatwe i możliwe do opanowania dla potencjalnego odbiorcy, którym coraz częściej nie jest już nastolatek spędzający większość swojego dnia przed komputerem, a przedstawiciel klasy średniej, dla którego godzinna partyjka w ulubioną produkcję stała się już niemalże codzienną praktyką.
Nowa generacja to tylko chwyt marketingowy dla mas?
Nie jest tajemnicą, że czasy technicznej (właściwie bardziej trafne wydaje się określenie „graficznej”) dominacji konsol nad komputerami osobistymi skończyły się bezpowrotnie wraz z PlayStation 2. Już w momencie premiery konsol aktualnej „nowej generacji” były one daleko w tyle za sprzętem, jaki przeciętny gracz mógł posiadać w swoim domowym PC. Coś jednak musi warunkować sprzedaż nowego sprzętu, prawda? Robią to więc gry, często wydawane tylko na konkretną konsolę, czyniąc z danego tytułu exclusive na określoną platformę. Czy komuś to jednak przeszkadza? W porównaniu do komputerów obsługa konsol jest w istocie prostsza i… teoretycznie dla przeciętnego Kowalskiego bardziej atrakcyjne wydaje się kupno właśnie tego rodzaju sprzętu. Nikt tutaj nie powinien czuć się oszukany, prawda?
Gry coraz prostsze – gracze spragnieni wrażeń
Tak jak pisałem na wstępie, poziom trudności gier komputerowych stale się obniża – właśnie po to, by dotrzeć do coraz większego grona odbiorców. Ten fakt oczywiście nie powinien dziwić – zwłaszcza, że w dobie wszechobecnego piractwa producenci gier chcą nadal generować zyski. Sztaby programistów muszą się przecież z czegoś utrzymać… A może tylko próbują zaspokoić niekończący się głód finansowy wielkich korporacji? Tych samych, które ciągle wykupują mniejsze studia, wcielając je pod swoje skrzydła. Każdy przecież chce zarabiać i dostatnio żyć – to nie tajemnica. Mimo wszystko wydawane są jeszcze tytuły, które wciąż pozostają dla graczy prawdziwym wyzwaniem. Czasami jednak poziom trudności jest zawyżany aż tak bardzo, że rozgrywka zachodzi tutaj o istny „growy” masochizm (jeśli tak to można nazwać) – o tym jednak szerzej przy naszym następnym spotkaniu.
Gry alternatywne nadzieją na rozwój branży
Osobiście dziwi mnie fakt, że w dobie wszechobecnej komunikacji naprawdę wartościowe i dobre tytuły nie mogą się przebić… natomiast gry, które wydawane są masowo przez wielkie studia sprzedają się doskonale. To kolejny dowód na to, jak silna może być masowa perswazja – kiedy to wmawia się nam, że jakiś tytuł jest „świetny” i „niezwykle grywalny”. Recenzenci nie mogą przecież kłamać prawda?… a może jednak mogą i wręcz nie mają przed tym żadnych skrupułów? Sam kilka razy otrzymałem propozycję napisania artykułów sponsorowanych – nie dziwi mnie więc fakt, że wiele osób się tym trudni. Na szczęście od czasu do czasu trafi się jakiś niezły tytuł, który warty jest uwagi i dzięki czemu mamy o czym pisać.
Skąd te przemyślenia? Być może po prostu tęsknię za zamierzchłymi czasami, kiedy to każda gra była wyjątkowa na swój sposób i robiona z pasją… a pasji tej niejednokrotnie brakuje w wydawanych dzisiaj tytułach. Nie było to przecież tak dawno temu, a może po prostu czas tak szybko zleciał…
Bardzo ciekawy artykuł. ;) Zwłaszcza ten kawałek o skoku jakościowym w kolejnych generacjach… ach, pamiętam jeszcze czasy Saturna i PSXa, jak to komputery były mocno w tyle za konsolami, jak chodziło o renderowanie grafiki 3D. A wystarczyła jedna karta PCI i 4 magiczne literki '3Dfx’ w 1996, aby nagle wszelakie pecety wyzbyły się jakichkolwiek kompleksów graficznych. :D
Ano dzięki ;) Ostatnio znalazłem świetny artykuł o historii 3Dfx, jeśli jeszcze nie czytałeś, to powinien Cię zainteresować.