Niezwykła historia pewnego astronauty – Recenzja Lifeless Planet
Kosmos fascynował mnie odkąd pamiętam – już jako dziecko marzyłem, by zwiedzać odległe planety, poznawać obce cywilizacje i odkrywać to, co nieznane. Owa fascynacja kosmosem przerodziła się w późniejszą pasję do gatunku science fiction – zarówno w literaturze jak i kinie. Zaczytywałem się więc w opowiadaniach P. K. Dicka – skrycie marząc, by chociaż na chwilę móc znaleźć się na obcej, nieodkrytej jeszcze planecie. W końcu bezkres kosmosu fascynował ludzi od zarania dziejów. Kilka dni temu niespodziewanie w moje ręce trafił tytuł, który zgodnie z założeniami twórców miał przenieść nas właśnie na taką tajemniczą i nieznaną planetę, gdzie będąc jedynym ocalałym z katastrofy astronautą przyjdzie nam walczyć o przeżycie. Lifeless Planet – bo o tej produkcji mowa, jest grą stworzoną przez Stage 2 Studios (ufundowana została dzięki serwisowi Kickstarter). Co jednak sprawia, że tytuł ten wyróżnia się w gąszczu tegorocznych produkcji? Szczegóły poniżej.
Naszą przygodę rozpoczynamy jako pasażer lądownika, który zbliża się właśnie do powierzchni obcej planety. Jak to jednak często w tak odległych miejscach bywa – coś poszło nie tak i jesteśmy zmuszeni do przeprowadzenia lądowania awaryjnego. Już na miejscu okazuje się, że otoczenie wcale nie wygląda obco i bardzo przypomina to tak znane nam – ziemskie. Jakież jest jednak nasze zdziwienie, kiedy nagle w oddali widzimy zarysy ludzkich domostw, a tuż obok nas rozpościerają się słupy wysokiego napięcia… Dziwne, nieprawdaż? Zwłaszcza, że w oddali da się zaobserwować powiewającą flagę Związku Radzieckiego. Nasz bohater zaczyna się w tym momencie zastanawiać, czy nie są to czasem wytwory jego wyobraźni – tym bardziej, że na ziemi zmuszony był pozostawić żonę, sztucznie utrzymywaną przy życiu po tragicznym wypadku… Trauma głównego bohatera pozostanie z nami do samego końca gry, skutecznie zaburzając nam odbiór rzeczywistości. Wróćmy jednak do głównego wątku fabularnego. Gdy już otrząśniemy się z pierwszego szoku zauważamy, że planeta ta została już wcześniej skolonizowana przez Rosjan, którzy dotarli tam przez znajdujące się na Ziemi, a służące do podróży międzyplanetarnych wrota (niczym te znane z filmu i serialu Gwiezdne Wrota). Rosjanie zdążyli już co prawda nieźle zagospodarować teren, jednak w pewnym momencie coś poszło nie tak i nagle wszyscy po prostu zniknęli… Czyżbyśmy mieli do czynienia z interwencją obcej cywilizacji? W rozwikłaniu tej zagadki pomogą nam znalezione wokoło notatki oraz ostatnia z pozostałych przy życiu bohaterek Związku Radzieckiego – kobieta o imieniu Aelita. Odkrycie pozostałych wątków pozostawiam Wam… jeśli oczywiście zaciekawiła Was ta opowieść, bo mnie jak najbardziej!
Niestety warto też wspomnieć o pojawiających się w grze błędach. Szczególnie problematyczny jest fakt, że podczas jej pierwszego uruchomienia wszystkie dostępne podczas gry zapiski miałem w języku hiszpańskim. Ponadto zamiast cut-scenek widziałem jedynie czarny ekran, że nie wspomnę o kłopotach z przejściem do kolejnych etapów gry – skąd te problemy? Wynikają one z niezgodności wersji językowych. Domyślnie dla naszego kraju powinniśmy widzieć wszystko w języku angielskim – jednak z jakiegoś powodu tak nie jest. Rozwiązaniem jest zmiana ustawień lokalizacji oraz formatów z Polski na Wielką Brytanię (Panel sterowania / Region i język / Formaty oraz Lokalizacja). Dodam tylko, że omawiany problem dotyczy wersji z serwisu GOG – chociaż podejrzewam, że w wypadku innych źródeł może być podobnie. Niestety nie rozwiązuje to wszystkich problemów występujących w grze – momentami razi irytujące sterowanie oraz liczne błędy techniczne (nasza postać może na przykład zablokować się między elementami otoczenia). Sama koncepcja jest jednak bardzo interesująca i twórcom należą się brawa za świetny pomysł i niezłe wykonanie. Swoją drogą tytuł ten przypomniał mi teledysk, który w pewien sposób oddaje klimat gry.
A poniżej dla porównania – nagrany przez nas gameplay.
Podsumowując. Lifeless Planet zabiera nas w niesamowitą podróż na nieznaną planetę, która skrywa w sobie wiele tajemnic – będących w istocie poza zasięgiem ludzkiego pojmowania. Jak pisałem wcześniej, twórcy zaserwowali nam tutaj połączenie wątków z wielu dzieł z gatunku science fiction, co nie do końca im się udało. Sam początek gry i stopniowo budowane napięcie zasługują na plus, jednak w późniejszych etapach wyraźnie wieje nudą, na co głównie mają wpływ powielające się elementy zręcznościowe. W grze uświadczymy również kilka łamigłówek, są one jednak na tyle proste i nieliczne, że nie warto nawet o nich wspominać. Fabuła jest również trochę naciągana, przez co nie do końca można poczuć klimat tego niesamowitego miejsca. Jeśli chodzi o długość rozgrywki, to ukończenie gry zajęło mi 4 godziny. Widać, że twórcy mieli wiele świetnych pomysłów, niestety w kilku miejscach zabrakło dobrego wykonania… Mimo to jednak, jeśli lubicie klimaty science fiction z nastawieniem na poznawanie odległych, obcych miejsc – to zdecydowanie polecam Wam zagranie w Lifeless Planet. A jeśli to wszystko było jedynie wytworem wyobraźni głównego bohatera, który umierał samotnie z braku tlenu? Być może wtedy fabuła tego tytułu nabrała by zupełnie nowego znaczenia…
Plusy:+ poczucie samotności na obcej planecie |
Minusy:– przekombinowana fabuła |
Gierka wygląda jak najbardziej ciekawie, szkoda tylko, że czas rozgrywki jest taki krótki. Plus te problemy regionalne… zgadując na ślepo, gierka była pisana w C#, i ktoś na sztywno zakodził CultureInfo na brytyjski? :D
Aż tak w temacie to nie jestem ;) Wiem jedynie, że grę stworzono w oparciu o silnik Unity. Być może twórcy po prostu nie uwzględnili naszego kraju w swoich planach sprzedażowych :P