Szukając odpowiedzi w ruinach dawnego świata – Recenzja SOMA
„Rzeczywistość jest wszystkim co nie znika, kiedy przestajemy w to wierzyć.”
– Philip K. Dick, fragment powieści Valis (1978)
Studio Frictional Games jest szczególnie znane osobom ceniącym sobie w grach atmosferę grozy, strachu i niebezpieczeństwa. Szwedzi zadebiutowali w 2007 roku produkcją o tytule Penumbra, która doczekała się w sumie 3 części i została bardzo dobrze przyjęta, zarówno przez recenzentów jak i graczy na całym świecie. Twórcy poszli więc za ciosem i wydali kolejną grę, tym razem zatytułowaną Amnesia: Mroczny obłęd, którą znowu trafili w przysłowiową dziesiątkę. Po sukcesie pierwszej części zdecydowano o stworzeniu kontynuacji (Amnesia: A Machine for Pigs), tym razem jednak prace zlecono zewnętrznemu studiu (ekipie z The Chinese Room) – finalnie jednak produkcji tej nie wyszło to na dobre, o czym możecie przeczytać w naszej recenzji. Tym sposobem dochodzimy do najnowszego dzieła w dorobku Frictional Games, które tym razem stworzone zostało bez udziału firm trzecich. Zakupcie więc sporą ilość środków uspokajających i zaparzcie sobie melisę, gdyż nadchodzi SOMA…
Tytuł ten przenosi nas w odmęty oceanu, gdzie zwiedzimy ośrodek badawczy PATHOS-II. Szczerze mówiąc, to oglądając pierwsze zapowiedzi byłem przekonany, że tytuł ten zabierze nas w przestrzeń kosmiczną – gdzie czekać na nas będzie jakiś opuszczony statek lub stacja. Byłem więc nieco zawiedziony, gdy finalnie okazało się, że akcja jednak toczy się pod wodą. Seria BioShock dała nam już tak niesamowitą wizję podwodnego świata, że długo jeszcze żaden tytuł nie będzie w stanie jej przebić. Jeśli miałbym pod tym kątem porównać PATHOS-II z Rapture, to niestety SOMA wypada słabo na tle pierwszej części serii BioShock. Są to jednak zgoła odmienne tytuły i szkoda byłoby porównywać je ze sobą w ten sposób. Fabuła najnowszego dziecka Frictional Games skupia się wokół poznawania tajemnic wspomnianego kompleksu, w którym system sztucznej inteligencji WAU zaczął modyfikować otoczenie i ludzi, tak jakby sam zyskał świadomość.
Jeśli wcześniej mieliście do czynienia z grami z serii Penumbra lub Amnesia, to bez problemu odnajdziecie się i tutaj. SOMA to w skrócie gra akcji z elementami survival horroru i skradanki. Kluczem do sukcesu jest tutaj umiejętne omijanie przeciwników w labiryntach korytarzy i rozwiązywanie prostych zagadek. Zdecydowanie najciekawiej prezentuje się jednak fabuła oraz sposoby, dzięki którym możemy dowiadywać się coraz to więcej o historii naszego bohatera. A uwierzcie mi, jest tutaj co opowiadać – momentami sam zastanawiałem się, kim lub czym tak naprawdę jest nasza postać. Rozgrywkę zaczynamy jeszcze jako Simon Jarrett, który stojąc przed widmem nieuniknionej śmierci, decyduje się na skopiowanie swojej jaźni do komputera (taki proces dygitalizacji). Po jakimś czasie budzi się on w zupełnie obcym miejscu, nie wiedząc zupełnie jak się tam znalazł – i tutaj zaczyna się właściwa rozgrywka.
Fabułę można by w zasadzie podzielić na dwa etapy. Pierwszy, w którym nie mieliśmy pojęcia gdzie i czym jesteśmy oraz drugi, w którym musimy poradzić sobie ze świadomością tego, czym się staliśmy i co stało się z ludzkością. Wszystkiego dowiadujemy się z rozsianych w rożnych miejscach dzienników i notatek oraz wsłuchując się w przeróżne nagrania. Nasz bohater potrafi też odtworzyć ostatnie chwile z życia znalezionych po drodze ciał. Często są to również szczątki robotów, które dziwnym trafem zachowują się tak, jak gdyby były ludźmi. Podczas rozgrywki pomagać nam będzie niejaka Catherine Chun, z którą będziemy próbowali zrealizować projekt ARK, będący ostatnią nadzieją ludzkości. Grafika nie stoi na jakimś wysokim poziomie – wykorzystano tutaj kolejną generację flagowego silnika studia, czyli HPL Engine 3. Etapy są nieźle zaprojektowane, a oświetlenie i cienie ujdą w tłumie. Optymalizacja też całkiem niezła, bo w końcu mój Radeon 6870 dalej daję radę na maksymalnych detalach :)
Podsumowując. SOMA nie straszy graczy może tak bardzo, jak np. pierwsza Amnesia, ale atmosfera jest tutaj naprawdę zacna. Sam fakt, że twórcom udało się sprowokować nas do zadania sobie pytania „Kim lub czym naprawdę jestem?” zasługuje już na pochwałę, a takie dylematy nie opuszczają nas do samego końca gry. Fabuła jest zdecydowanie najmocniejszą stroną tego tytułu, a jej odkrywanie mnie osobiście sprawiało wielką frajdę. Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to napotkani po drodze przeciwnicy potrafią miejscami wystraszyć, ale tych miejsc jest niestety niewiele… Bolączką tego tytułu są m.in. dość łatwe zagadki logiczne, które nie powinny sprawiać nikomu większego kłopotu. Napisy końcowe ujrzałem natomiast po około 7 i pół godzinach rozgrywki, nie jest więc najgorzej. SOMA ma braki w kilku aspektach, ale mimo to twórcy zasługują na słowa uznania – głownie za sprawą fabuły, klimatu i niesamowitej atmosfery, które zdecydowanie warto przeżyć na własnej skórze. Bo w końcu nie codziennie możemy przenieść swoją świadomość w inny czas i przestrzeń…
Plusy:+ świetna, wielowątkowa fabuła oraz |
Minusy:– straszy tylko momentami |
to jest bardzo, bardzo, ale to BARDZO intrygująca rzecz. Gra, która straszy wizją świata przedstawionego w stylu wizji P.K. Dicka. Przemyślany i dojrzały projekt. Fajnie, że poświęciłeś na ten tytuł trochę miejsca na blogu :)
Bardzo lubię Frictional Games, szczególnie za nawiązania do prozy H.P. Lovecrafta (w końcu na jego cześć silnik graficzny nazwali własnie HPL Engine), teraz dodatkowo zahaczają jeszcze o mistrza science fiction :) SOMA jest zdecydowanie tytułem wartym uwagi, w końcówce brakowało mi jednak jakiegoś zaskakującego zwrotu akcji – czegoś typowo w stylu Dicka… w sumie jednak można powiedzieć, że większość gry jest właśnie takim jednym wielkim zwrotem, a nasz bohater stopniowo pozbywa się wszelkich złudzeń.