Przygoda w Red Creek Valley – Recenzja The Vanishing of Ethan Carter
Od jakiegoś czasu przeczuwałem, że w końcu ten moment nadejdzie i będę mógł sięgnąć po starą, zakurzoną książkę, która jest ze mną już od czasów dzieciństwa. Uwagę mą zwrócił cytat, który pozwolę sobie przytoczyć:
Nie jest umarłym ten, który może spoczywać wiekami,
Nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami.
Tekst ten pochodzi z opowiadania Zew Cthulhu (The Call of Cthulhu, 1928), które było moim pierwszym spotkaniem z twórczością H.P. Lovecrafta – a zaowocowało to „przyjaźnią” długą i niezwykle owocną. Dlaczego przytoczyłem tutaj powyższy cytat? Ano dlatego, że w lekko zmienionej formie występuje on w grze The Vanishing of Ethan Carter (czy jak kto woli Zaginięcie Ethana Cartera). Fabuła tego tytułu czerpie bowiem garściami z różnych opowiadań – wspomnianego wcześniej mistrza grozy i horroru. Na fanów czeka więc sporo różnego rodzaju nawiązań. Za grę odpowiada niezależne polskie studio The Astronauts, które założył Adrian Chmielarz (były pracownik People Can Fly – studia wykupionego później przez Epic Games). Czy jednak produkcja ta warta jest oddania duszy Wielkiemu Przedwiecznemu? Szczegóły poznacie w dalszej części tekstu…
Głównym bohaterem i zarazem narratorem całej opowieści jest Paul Prospero – detektyw zajmujący się badaniem tajemniczych i niewyjaśnionych spraw. Pewnego dnia otrzymuje on list od młodzieńca imieniem Ethan Carter – a list ten wywiera na naszym bohaterze takie wrażanie, że z miejsca postanawia on udać się do Red Creek Valley, by ową „tajemniczą” sprawę wyjaśnić. Na miejscu okazuje się, że sielankowe otoczenie gór i jezior przeplata się tutaj z dziwnym, nieokreślonym uczuciem niepokoju i strachu, które można niemalże wyczuć w powietrzu. Coś tutaj jest nie tak… i właśnie my tajemnicę tą musimy rozwikłać. Celem naszej wyprawy staje się więc odnalezienie Ethana i odkrycie tajemnicy, którą skrywa to niebezpieczne miejsce.
Zaginięcie Ethana Cartera jest w gruncie rzeczy grą przygodową z widokiem pierwszoosobowym – sama rozgrywka skupia się więc tutaj na eksplorowaniu otoczenia, czytaniu odnalezionych zapisków i rozwiązywaniu zagadek. Wraz z rozwojem fabuły dowiadujemy się również, że pewna „tajemnicza” i „przedwieczna” siła opanowała całą dolinę i jej mieszkańców – tworząc z nich swych niewolników. Nie bez winy był tutaj tytułowy Ethan – więcej szczegółów nie będę jednak zdradzał. Będziemy więc wchodzić w interakcje z przedmiotami, by w konsekwencji układać wydarzenia według właściwej chronologii – co pozwoli dowiedzieć się, co tak właściwie się tutaj wydarzyło.
Wspomniane wcześniej Red Creek Valley jest miejscem niesamowicie pięknym i bardzo urokliwym. Jako, że za grę odpowiadali nasi rodacy, znajdziemy w niej sporo nawiązań do naszego rodzimego otoczenia. Grafika jest tutaj jedną z najmocniejszych stron produkcji – nawet pomimo faktu, że wykorzystano leciwy już silnik Unreal Engine 3. Twórcy jako wzór wykorzystali tutaj m.in. krajobraz Karkonoszy. Osoby znające to pasmo górskie poczują się więc prawie jak u siebie. Nagrany przez nas gameplay dostępny jest poniżej.
Podsumowując. The Vanishing of Ethan Carter jest w gruncie rzeczy tytułem bardzo udanym, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jest to pierwsze działo nowej ekipy Adriana Chmielarza. Tytuł ten nie jest jednak idealny… zagadek logicznych mogłoby być więcej, świat gry bardziej rozbudowany, a postacie bardziej dopracowane. Dowolność w wykonywaniu zadań sprawiła również, że nieco pomieszałem sobie chronologię wydarzeń – a zaowocowało to tym, że musiałem później cofać się do wcześniejszych lokacji. Na szczęście klimatu temu tytułowi nie brakuje i gra przechodzi się dosłownie jednym tchem – mi zajęło to 5 godzin przy pierwszym podejściu. Cieszy również polski dubbing i liczne nawiązania – zarówno do naszego rodzimego otoczenia, jak i prozy mistrza grozy i horroru. Zdecydowanie nie jest to jednak propozycja dla każdego… bowiem to, co dla niektórych stanowić będzie pełną wrażeń i emocji podróż – dla innych będzie tylko spacerem po lesie i górskiej okolicy. Osobiście uwielbiam jednak takie spacery, bo przecież każdy las nosi w sobie jakąś tajemnicę… Ekipa z The Astronauts ma więc u mnie kredyt zaufania i z niecierpliwością czekam na ich kolejne tytuły.
Plusy:+ grafika, projekt otoczenia |
Minusy:– mogłoby być więcej zagadek… |
Ciekawy eksperyment narracyjny z perspektywy fpp. Dużo zaletą gry jest możliwość skupienia się wyłącznie na świecie gry, bez rozwiązywania wkurzających często, logicznych puzzli nie powiązanych bezpośrednią z fabułą. W końcu co raz większej ilości producentom udaje się dobrze rozwiązywać ten aspekt gry, czyniąc rozrywkę bardziej interaktywną i fabularną…
Natomiast co do samej fabuły… Hm… Rozumiem intencje autorów… jednakże nie do końca przemawia do mnie sposób opowiedzenia historii. Niestety szwankuje jedna z kluczowych rzeczy, na którą zwróciłeś uwagę w recenzji – mało zarysowane postaci. To jakoś nie pozwala zidentyfikować się z nimi bardziej i „ciągnąć” narrację z należytym zainteresowaniem. (SPOJLER) Ten wątek UFO na początku był świetny. Szkoda, że twórcy nie zgłębili tego wątku mocniej podczas gry. (/SPOJLER) Ponadto jakoś nie przemawia do mnie „psychologizacja” wątku lovecraftiańskich bóstw – zakończenie powinno być bardziej otwarte . Natomiast sama scenografia i pejzaże górskie – piękna rzecz… Aż ciężko oderwać wzrok od scenerii…
Ładnie im się udało te rejony Karkonoszy odwzorować :) Taki sielski klimat z odrobiną ukrytej gdzieś w ciemności grozy. Jestem bardzo ciekaw jak ekipa Chmielarza wykaże się przy następnej produkcji. W końcu mają dość wysoko podniesioną poprzeczkę.
W ramach edycji kolekcjonerskiej do gry powinny być dołączane Facebookowe posty Adriana Chmielarza oburzonego na recenzentów, że im się jego gra nie podoba.
A tak poważnie – chętnie bym zagrał, ale niestety na konsole nie ma. :(
Zgadzam się w całej rozciągłości z recenzją, jak na pierwszy raz wyszło naprawdę fajnie, pomijając tylko niewielką ilość zagadek, czy długość gierki. Może już być tylko lepiej, zatem do roboty, panowie. ;)
Też grałem i też polecam :) Niespotykane przeżycie, choć zagadek trochę za mało.
Trzeba przyznać, że widoki zachwycają.
Sama bym się z chęcią zapuściła w takie tereny :)