Najlepsza kontynuacja serii od lat – Recenzja Resident Evil 7: Biohazard
Survival horror jako gatunek zyskiwał popularność do roku 1996, wtedy bowiem japońskie studio Capcom zapoczątkowało serię Resident Evil. Tytuł ten odniósł spory komercyjny sukces i do tej pory doczekał się kilkunastu odsłon gry (główna seria i spin-offy), kilku filmów (z The Final Chapter na czele), komiksów oraz masy innych produktów. Sam wiele razy wspominałem, że Resident Evil 4 był według mnie jedną z najlepszych gier na PlayStation 2. Niestety po pamiętnej części czwartej Capcom wydawał coraz słabsze kontynuacje, które stopniowo oddalały się od korzeni serii. Dzisiaj przyjrzymy się więc najnowszej odsłonie, czyli Resident Evil 7: Biohazard i sprawdzimy, czy pozostało w niej jeszcze cokolwiek z prawdziwego survival horroru.
Akcja RE7 przenosi nas w dzikie tereny Louisiany, gdzie wraz z głównym bohaterem (niejaki Ethan Winters) poszukiwać będziemy jego dziewczyny o imieniu Mia, pok której jakiś czas temu ślad zaginął. Ethan jest bardzo zdeterminowany i nie cofnie się przed niczym, by odnaleźć swoją ukochaną. Niestety na miejscu okazuje się, że jest ona więziona w pewnej starej posiadłości, a w około dzieją się dziwne i niewyjaśnione zjawiska. Po pewnym czasie na jaw wychodzi kilka interesujących faktów, a my musimy stawić czoło m.in. tajemniczej rodzinie Bakerów, której członkowie oprócz niecodziennych upodobań do przemocy lubią także smak ludzkiego mięsa. Fabuła nie jest może najwyższych lotów, ale przez większą część gry trzyma w napięciu.
Nie chcę Wam zdradzać dalszych elementów fabuły, ponieważ warto samemu się w nią zagłębić. Skoro już jednak jesteśmy przy postaciach, to nie mógłbym nie wspomnieć, że są jednym z największych atutów tego tytułu. Od ich historii, przez dialogi, po motion capture i mimikę twarzy na czele. Śmiało mogę również zaryzykować stwierdzenie, że pod tym względem jest to obecnie jedna z najlepszych gier na rynku. Generalnie czuć tutaj klimat serii, ale jest to już zupełnie inny rodzaj doznania (w końcu mamy tutaj widok FPP). Szczególnie Mia prezentuje się na ekranie nad wyraz „żywo”, a jej mimika twarzy zdaje się wręcz perfekcyjnie imitować ludzkie emocje. W pewnych momentach po prostu szczęka opada, zresztą możecie to ocenić sami na zdjęciach poniżej.
Sama rozgrywka w głównej mierze wpisuje się w gatunek survival horrorów, niestety jednak są to raczej jego dolne granice. Zagadki są w zasadzie dość proste, a amunicji i sprzętu jest w bród. Niestety najnowszy RE wypada pod tym względem gorzej niż wydany w 2014 roku The Evil Within, który stanowił o wiele większe wyzwanie dla graczy. Przeciwników jest w zasadzie bardzo mało i po pewnym czasie pozostaje nam masa niewykorzystanego sprzętu. Ponadto potyczki z bossami są dosyć proste i w niektórych sytuacjach wręcz trzeba się postarać, żeby zginąć. Najnowszy Resident Evil wykorzystuje debiutujący silnik RE Engine, który wyposażony został w obsługę wszystkich najnowszych bajerów graficznych (plus obsługa VR). Grafika stoi na bardzo wysokim poziomie, chociaż nie omieszkam zauważyć, że w niektórych lokacjach mogłoby być ciut lepiej. Na szczęście optymalizacja daje radę, dzięki czemu do zobaczenia najlepszych efektów wcale nie potrzeba high-endowego sprzętu.
Podsumowując. Resident Evil 7 wywołał we mnie masę sprzecznych emocji. Z jednej strony mamy tutaj standardową rozgrywkę ze sporą ilością ułatwień, ale z drugiej – sprawia ona po prostu masę frajdy. Samo odkrywanie tajemnic rodziny Bakerów również zaliczam do niewątpliwych zalet tego tytułu. Do tego dodajmy fenomenalną mimikę twarzy i świetną grafikę. Grając w ten tytuł przypomniałem sobie jak powinny wyglądać pierwszoligowe produkcje i pomimo wspomnianych kontrowersji, wpisuję go na listę najlepszych gier 2017 roku. Napisy końcowe ujrzałem po nieco ponad 9 godzinach rozgrywki, ale chcąc odnaleźć wszystkie przedmioty czas ten wydłużyłby się zapewne o kilka dodatkowych. Tak więc – zdecydowanie warto zagrać!
Plusy:+ niesamowita mimika twarzy bohaterów |
Minusy:– liczne uproszczenia, słabi przeciwnicy i zagadki |
Może dołączysz do dyskusji?
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy, możesz być pierwszy!