Koniec serii już bliski! – Recenzja Resident Evil: The Final Chapter
Seria Resident Evil znana jest praktycznie każdej osobie choć trochę zainteresowanej elektroniczną rozrywką. Produkcja stworzona przez japońskie studio Capcom stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych serii w historii gier, a na przestrzeni lat nie obyło się bez wielu wzlotów i upadków. Dzisiaj chciałbym skupić się na filmowych odsłonach cyklu, które mimo mocno przeciętnej jakości – stawały się marketingowym sukcesem i maszynką do wyciągania pieniędzy od fanów. W zeszły piątek udało mi się obejrzeć ostatnią (rzekomo) część filmowej serii zatytułowaną Resident Evil: The Final Chapter. Zanim jednak przejdę do moich konkluzji, sprawdźmy pełna listę filmów z serii.
Tytuł | Rok | Reżyser | |
1. | Resident Evil | 2002 | Paul W. S. Anderson |
2. | Resident Evil: Apocalypse | 2004 | Alexander Witt |
3. | Resident Evil: Extinction | 2007 | Russell Mulcahy |
4. | Resident Evil: Afterlife | 2010 | Paul W. S. Anderson |
5. | Resident Evil: Retribution | 2012 | Paul W. S. Anderson |
6. | Resident Evil: The Final Chapter | 2017 | Paul W. S. Anderson |
Najnowszą część przygód Alice (w tej roli dożywotnio Milla Jovovich) ponownie wyreżyserował dobrze znany fanom Paul W. S. Anderson. Ponadto z lepszym i gorszym skutkiem zajmował się tworzeniem scenariusza w poprzednich częściach. W „ostatnim rozdziale” planował on zakończyć wydarzenia przedstawione we wcześniejszych produkcjach, zamykając tym sposobem pewien etap w historii filmowej serii.
Fabularnie najnowszy Resident Evil przedstawia nam pełną historię Alice. Dowiadujemy się więc całej prawdy o jej pochodzeniu oraz prawdziwych powiązaniach ze złowrogą korporacją Umbrella (będącą głównym antagonistą serii). Muszę przyznać, że mimo ogólnego wrażania łącznia wątków po łebkach, reżyserowi udało się w dość spójny sposób podsumować wszystko podczas jednego seansu. Nie jest to oczywiście poziom ostatniego Mad Maxa, ale nie jest również aż tak źle jak np. w Terminator: Genisys. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jest to najlepsza część z dotychczasowych.
Elementem, który najbardziej wyróżniał filmy sygnowane tytułem Resident Evil była niewątpliwie akcja. Fani przymykali oko na inne aspekty, gdy na ekranie szalała Alice eksterminując hordy zombie oraz ludzi zainfekowanych wirusem T. Nie inaczej jest również w najnowszym filmie. Na ekranie dzieje się sporo, mamy mnóstwo krwi, wybuchów i obietnicę godnego zakończenia serii podczas 2 godzinnego seansu. Czy to się udało? Moim zdaniem – zdecydowanie tak. Efekty są do przyjęcia, grę aktorską pozostawię bez komentarza, ale w ogólnym rozrachunku jest całkiem ok.
Podsumowując. Resident Evil: The Final Chapter zapewne nie przypadnie do gustu szerszej publiczności. Dla fanów gier i filmów z tej serii jest to jednak pozycja wręcz obowiązkowa – i to właśnie oni powinni dobrze się bawić podczas seansu. Nie oczekujcie tutaj wielowątkowej fabuły i świetnej gry aktorskiej, bo to po prostu nie ten rodzaj kina. Zamiast tego mamy wartką akcję i niezły klimat, który może się podobać! …ale tak jak wspominałem, tylko pewnej określonej grupie odbiorców. Według mnie jak na tego typu produkcję – jest dobrze. Czekamy zatem na kolejną część, bo chyba nie wierzycie, że to była definitywnie ostatnia? :) No może na jakiś czas…
Może dołączysz do dyskusji?
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy, możesz być pierwszy!