Brad Pitt kontra hordy zombie – Recenzja World War Z
Mimo faktu, że premiera World War Z odbyła się na świecie już początkiem czerwca, to jednak cierpliwie czekałem aż film pojawi się w naszych rodzimych kinach (specjalnie omijałem wszystkie wersje filmu dostępne w sieci, gdyż planowałem wybrać się na seans). Za reżyserię odpowiada tutaj Marc Forster, którego możecie kojarzyć m.in. z całkiem niezłym 007 Quantum of Solace. Dla wszystkich niewtajemniczonych dodam również, że głównego bohatera zagrał tutaj nie kto inny jak sam Brad Pitt… szkoda tylko, że na udział nie zdecydowała się jego żona Angelina Jolie – wydaje mi się, że świetnie nadawała by się do roli żywego trupa^^… Filmów o zombie wciąż przybywa i przybywa, i mam nieodparte przeczucie, że w najbliższych latach temat ten będzie jeszcze wielokrotnie eksploatowany przez reżyserów z całego świata. Czy można jednak stworzyć coś odkrywczego i interesującego w sytuacji, kiedy powstało już na ten temat kilkadziesiąt (może nawet więcej) filmów? Oczywiście, że tak! Zwłaszcza jeśli wpadniemy na pomysł połączenia go z innymi znanymi postaciami czy tytułami. Wyobraźcie więc sobie przyszłe produkcje, takie jak: Zombie Godzilla, Freddy Krueger vs. Zombie, Die Hard Zombie! czy Zombie Love Story ;-) Możemy przecież puścić wodze fantazji jeszcze dalej i stworzyć Dirty Dancing with Zombies czy Dude, Where’s My Zombie? (pomyślałem jeszcze o zombie nazistach, ale przecież każdy dobrze wie, że wszyscy naziści byli zombie! ^^). Przejdźmy teraz do głównego tematu tego posta, a mianowicie mojej opinii na temat World War Z – poniżej postaram się opisać film w możliwie jak najkrótszy sposób:
Zombie + Brad Pitt = Zombie Pitt? ;-)
trochę to zbyt proste…. dodajmy więc do powyższych składników wielką rozpierduchę i dużo efektów specjalnych, to wyjdzie nam mniej więcej coś takiego:
Zombie + rozpierducha (efekty 3D) + Brad Pitt + zlepek motywów z filmów o zombie z ostatnich kilkunastu lat = World War Z
Teraz już zdecydowanie lepiej! ;-) Szkoda tylko, że film nie oferuje nic ponadto… zwłaszcza, że po obejrzeniu The Battery moje oczekiwania zdecydowanie wzrosły.
Podsumowując. World War Z wypada dość blado na tle klasyków gatunku, całość ratują jedynie efekty specjalne (które w kilku miejscach cieszyły oko) i…. to by było na tyle. Zastanawiam się tylko, po co angażowano w ten projekt Brada Pitta? Rozumiem, że nazwisko przyciąga potencjalnych widzów, ale z powodzeniem mógłby zastąpić go ktoś znacznie… tańszy? – a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze twórcy mogliby przeznaczyć np. na dopracowanie fabuły, która niestety kuleje w kilku miejscach. Spójrzmy bowiem prawdzie w oczy – ileż można oglądać te same motywy? W końcu nawet największy fan filmów o zombie się zanudzi… Widać wyraźnie, że twórcy chcieli zrobić film dla szerokiego grona odbiorców – w konsekwencji stworzyli jednak typowego „średniaka”, o którym za kilka miesięcy nikt już nie będzie pamiętał, a szkoda, bo liczyłem jednak na coś o wiele lepszego.
Dowiedziałem się, że Brad Pitt był jednym z producentów – to po części wyjaśnia jego główną rolę. Podobno z filmu wycięto również mnóstwo scen… mam nadzieję, że kiedyś udostępnią je szerszemu gronu odbiorców ;-)
Dobry film, z paroma błędami które nie wpływają zbyt mocno na odbiór całości. Pomysł z niesamowicie sprawnymi zombie, które potrafią się wspinać na budynki i mury był średni, wolałbym po prostu typowych runnerów, jak w „28 dni później” czy „Świt żywych trupów”.
Tak czy siak nie żałuje, że poszedłem na niego do kina.
W filmie było kilka scen, które wyglądały całkiem fajnie – zwłaszcza jeśli widziało się je w kinie (całość dodatkowo potęgował efekt 3D). Brakowało mi jednak jakiejś wyraźnej odmiany w stosunku do innych filmów z tematyki zombie (zgadzam się, że motyw z superszybkimi zombie to przesada). Nie napisałem tego wcześniej, ale mimo wszystko też nie żałuje, że wybrałem się na niego do kina ;-)
PS. Po cichu liczyłem jednak na to, że zobaczę Brada Pitta w wersji zombie ;-P
czyli mówisz, że już nie pójdzie nami w góry? Cóż za strata ;-)
Brat Pitt Ci tego nie wybaczy! ;-)
… że nie wspomnę o Jolie ;p