O dwóch takich co zombie się nie bali – Recenzja The Battery
Jak zapewne wiecie (pisałem o tym w kilku wcześniejszych postach) od wielu lat jestem fanem filmów oraz gier związanych z tematyką zombie. Co prawda zarówno jednych jak i drugich przybywa coraz więcej w ostatnim czasie, jednak zwykle można mieć wątpliwości co do ich jakości oraz przesłania – jeśli takie w ogóle występuje. Jeśli więc w moje ręce wpadnie film związany z tym tematem, którego z jakiegoś powodu nie widziałem – to przeważnie jestem do niego dość sceptycznie nastawiony. Nie inaczej było z dziełem, którego reżyserem i zarazem jednym z głównych bohaterów jest niejaki Jeremy Gardner. Wcześniej nie znałem w ogóle jego twórczości, jednak za sprawą filmu The Battery z miejsca stał się reżyserem, na którego filmy będę już czekać z niecierpliwością ;-)
W filmach związanych z tematyką zombie schematy są zazwyczaj podobne – jakaś grupa osób próbuje sobie poradzić w niesprzyjających warunkach, kiedy to większość członków naszego gatunku zamieniło się w żywe trupy. Wiele razy rozmawiałem o tym z moim przyjacielem (który również jest fanem klimatów związanych z zombie) i często w swoich rozważaniach skupia się on głównie na psychologicznych aspektach takiego „stanu rzeczy”. W końcu inwazja (czy epidemia) zombie zawsze powoduje załamanie wszelakich norm i praw, którymi rządzi się uporządkowane życie społeczne ludzi. Żywe trupy opanowują świat, a ci „szczęśliwcy”, którym udało się przeżyć mogą robić co dusza zapragnie. Co jednak z tego, że nagle możemy mieć wszystko, jeśli tak naprawdę zdamy sobie sprawę, że znany nam świat praktycznie przestał istnieć… jak sobie poradzić z tym faktem? Mało jest filmów, które poruszają psychologiczny aspekt takich emocjonalnych rozterek. Dlatego tak bardzo polecam obejrzenie filmu The Battery, w którym to dwójka przyjaciół przemierza świat, który należy już głównie do nieumarłych.
Ben i Mickey na pierwszy rzut oka nie różnią się niczym od większości bohaterów tego typu filmów. Jednak wraz z rozwojem akcji zauważamy, że ich relacje z otoczeniem są z goła odmienne niż w innych produkcjach. Z jednej strony wydają się znudzeni życiem i wręcz beztroscy, z czasem okazuje się jednak, że jest to po prostu dobry sposób by – w świecie bez praw i norm – próbować przeżyć. Mało jest filmów, w których tak przyjemnie ogląda się spędzanie wolnego czasu czy zabawę głównych bohaterów – w świecie, w którym na pozór jest przecież normalnie… jednak w rzeczywistości można stracić życie na niemal każdym kroku. Klimat dopełnia dodatkowo świetna muzyka, której Mickey słucha przez większość czasu na swoim discmanie. Owszem, ryzykuje w ten sposób wiele, gdyż nie słyszy co się dzieje dookoła, jednak w jego przypadku zdaje się to być jedyny sposób by nie zwariować… w sytuacji, kiedy cały świat stanął do góry nogami. Cały film ogląda się bardzo przyjemnie i nie sposób się na nim nudzić – z czystym sumieniem mogę więc polecić obejrzenie The Battery każdemu z Was ;-)
miło! to nic tylko czekać aż dojedzie ;p
Tak Karolina, specjalnie dla Ciebie ;-)
czy oni tam misia ratowali?? ^^