Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist – Gameplay, screeny i słów kilka
Od razu na wstępie chciałbym napisać, że nigdy nie byłem specjalnym fanem serii Splinter Cell. Owszem, zdarzyło mi się zagrać kilka razy w poprzednie części przygód agenta Sama Fisher’a, ale nigdy nie wciągnęły mnie one na tyle, bym zapamiętał je na dłużej… Jakiś czas temu jednak „przytrafiła” mi się kolejna odsłona tej znanej i lubianej gry (mniemam, że szósta) o podtytule Blacklist i muszę przyznać, że zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Co prawda fabuła nie jest tutaj jakoś specjalnie porywająca i jak to często bywa w tego typu produkcjach – opowiada o ratowaniu świata przed złymi terrorystami oraz innymi tajnymi organizacjami… ale w końcu nie to się tutaj liczy, prawda? Aha, byłbym zapomniał – za grę, tak jak i za jej poprzednie części odpowiada studio Ubisoft.
Tom Clancy’s Splinter Cell: Blacklist (przydługawa trochę ta nazwa) poza kampanią dla pojedynczego gracza oferuje nam również tryb kooperacji, gdzie wraz z innym graczem (tudzież „graczką” – chyba Karolina się nie obrazi za taką odmianę) możemy przechodzić poszczególne misje oraz tryb rozgrywki wieloosobowej. Dużym plusem całej produkcji jest rozbudowany tryb ulepszania ekwipunku oraz wyposażenia naszego tajnego agenta. Jeśli chodzi natomiast o prowadzenie rozgrywki, to do wyboru mamy trzy style: ducha, pantery oraz szturmowca – a po zakończeniu każdej misji jesteśmy przez grę rozliczani za ich wykorzystanie i otrzymujemy za to punkty.
Pochwalić nalzeży szczególnie oprawę audio-wizualną gry. Co prawda wykorzystuje ona nie najmłodszy już silnik LEAD Engine (którym de facto jest mocno zmodyfikowany Unreal Engine 2.5) – ale mimo to grafika prezentuje się wyśmienicie. Na uwagę zasługują przede wszystkim modele postaci oraz oświetlenie. Niektóre z tych elementów zapewne można dostrzec na poniższym (nagranym oczywiście przez nas) filmiku ;-)
’graczka’ brzmi trochę jak 'praczka’, no ale.. ;p
dobrze, żem przy tym też graczowa ;-)
Sam Fisher też tak myśli :-P