Strach, krew i łzy – Recenzja Tomb Raider
Serii Tomb Raider chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Cała masa gier, komiksy oraz dwa filmy fabularne niewątpliwie przyczyniły się do sukcesu opowieści o rządnej przygód pani archeolog, znanej jako Lara Croft. Wydawcą wszystkich gier z serii oraz posiadaczem praw do marki Tomb Raider jest aktualnie firma Square Enix (dawniej właścicielem marki było studio Eidos Interactive – jednak w 2009 roku zostało wykupione przez Square Enix i przemianowane na Square Enix Europe). Sześć pierwszych części gry zostało stworzone przez zespół z Core Design, natomiast kolejne cztery (wraz z najnowszą) przez ekipę z Crystal Dynamics (których właścicielami od 1998 jest Eidos Interactive, czyli aktualnie Square Enix). Zdaję sobie sprawę, że trochę to wszystko zakręcone, ale co zrobić ;-)
Gra doczekała się do tej pory dziesięciu części i jednego spin-off’a. Pierwszy raz ukazała się w 1996 roku i z miejsca stałą się hitem, następne części kontynuowały zapoczątkowany wcześniej styl i charakter rozgrywki. Po 2000 roku coś zaczęło się jednak wyraźnie „psuć”, część piąta (Tomb Raider: Chronicles) i szósta (Tomb Raider: The Angel of Darkness) zostały chłodno przyjęte zarówno przez fanów, jak i recenzentów. Seria potrzebowała wyraźnego powiewu świeżości. Przełom przyszedł w roku 2006 wraz z siódmą częścią gry, za którą odpowiadała tym razem ekipa ze studia Crystal Dynamics. Ich dzieło, czyli Tomb Raider: Legend okazało się sporym zaskoczeniem i przywróciło serii dawny blask. Duży udział w sukcesie tej części miała niewątpliwie niesamowita grafika, możliwa do osiągnięcia dzięki wykorzystaniu zaawansowanego (jak na owe czasy) silnika graficznego Crystal Engine, za fizykę odpowiadał natomiast silnik Havok. Potem przyszła pora na odświeżoną część pierwszą (Tomb Raider: Anniversary), którą osobiście bardzo miło wspominam. Następnie w 2008 roku ukazał Tomb Raider: Underworld, który również został względnie dobrze przyjęty przez graczy. Dopiero w 2013 roku pozwolono nam ponownie wcielić się w postać młodej pani archeolog. Nowy Tomb Raider jest prequelem serii i zarazem wyznacza nowy kierunek w jej rozwoju. Co z tego wynikło i jak prezentuje się nowy TR w akcji? Szczegóły poznacie w recenzji poniżej.
Już na początku naszej przygody z „nową” Larą w oczy rzuca się wiele różnic względem poprzednich gier z serii. Nowy Tomb Raider nie zawiera już bowiem tak wielu elementów zręcznościowych – a było to przecież jednym ze znaków rozpoznawczych gry. Owszem – wspinamy się, skradamy, skaczemy – ale nie są to już tak ważne elementy, jak we wcześniejszych odsłonach serii. Główny nacisk kładzie się tutaj na akcję oraz walkę, która w głównej mierze polega na strzelaniu do wrogów z zza osłon. Słuszne wydają się tutaj skojarzenia z serią Uncharted. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że przy jej produkcji wzorowano się na przygodach Lary Croft – to dochodzimy do wniosku, że tak naprawdę obydwie gry pomogły sobie nawzajem.
Zmianie uległo większość aspektów gry. Ile zostało z klasycznego Tomb Raidera?
Hmm… niewiele
Nowy Tomb Raider zabiera nas na tajemniczą wyspę położoną w archipelagu zwanym Smoczym Trójkątem, gdzie Lara wraz ze swoją ekipą znalazła się po katastrofie statku. Będziemy poszukiwać tam tajemniczej krainy Yamatai, rządzonej przez nieśmiertelną królową Himiko. Wyspa aż roi się od rozbitków, bandytów oraz wyznawców tajemniczego kultu z ojcem Mathiasem na czele. Tutaj nie ma miejsca na dla mięczaków, albo walczysz – albo czeka Cię śmierć. Fabuła nie jest może imponująca, a opowiedziana historia wydaje się prosta i przewidywalna – jednak w gruncie rzeczy jest bardzo wciągająca. Lara Croft w końcu posiada własną osobowość, dzięki czemu staje się prawdziwą postacią, a nie tylko zlepkiem tekstur, animacji i kodu. Wreszcie mamy okazję, by poznać prawdziwą Larę wraz z jej słabościami i lękami, co w konsekwencji wraz z przemierzaniem wyspy pomoże nam odkryć prawdę zarówno o tym tajemniczym miejscu, jak i samej bohaterce…
Za grafikę w najnowszej odsłonie serii odpowiada zmodyfikowany silnik Crystal Engine – i mimo, że ma on już „swoje lata” (pierwszy raz wykorzystany został w 2006 roku w Tomb Raider: Legend), to dalej sprawuje się znakomicie. Widoki i efekty, które zobaczyć możemy podczas gry nie jeden raz przyprawiły mnie o zachwyt. Po części miał na to wpływ wygląd głównej bohaterki. Lara bowiem wygląda i porusza się dosłownie jak żywa. Animacja postaci została wykonana po prostu perfekcyjnie. Zresztą, możecie to sami ocenić oglądając fragment rozgrywki dostępny poniżej.
Wspomnę jeszcze o ciekawej opcji, jaką jest wprowadzona przez AMD technologia TressFX, która odpowiada za realistyczne zachowanie włosów głównej bohaterki. Niestety, podczas nagrywania musiałem mieć tą opcję wyłączoną, gdyż znacząco wpływa na wydajność gry (spadki nawet o 10 FPS). Poniżej jednak możecie zobaczyć porównanie wyglądu głównej bohaterki – z włączoną i wyłączoną technologią TressFX.
W najnowszym Tomb Raiderze, niczym w klasycznym sandboksie mamy dostęp do terenów na obszarze całej wyspy – żeby jednak móc się do nich przenieść musimy je wcześniej odkryć – a dzieje się to wraz z rozwojem głównego wątku fabularnego. Zapis gry dokonuje się w rozmieszczonych na wyspie obozowiskach, gdzie przy ognisku Lara może także ulepszać swój ekwipunek (broń, czekan) oraz rozwijać swoje umiejętności (przetrwanie, łowy, walka). Ekwipunek ulepszamy dzięki znajdowaniu rozlokowanych na całej wyspie surowców. Umiejętności natomiast rozwijamy poprzez zdobyte punkty doświadczenia – otrzymujemy je za znalezienie przedmiotów, artefaktów, dzienników oraz zabijanie wrogów i zwierząt (w gruncie rzeczy wszystkiego co się rusza). Z dostępnych w grze broni warto wspomnieć chociażby o łuku (który jest ostatnio dość często wykorzystywany w grach) oraz czekanie, który możemy wykorzystać zarówno do wspinaczki, jak i eksterminacji wrogów. Nowy Tomb Raider zaskoczył mnie również kilkoma ciekawie zaprojektowanymi etapami. W niektórych momentach główna bohaterka dosłownie pływa we krwi, a okaleczone ciała piętrzą się na stosach wokoło. Ciekawa wizja artystyczna, prawda?
Podsumowując. Jaki jest nowy Tomb Raider? Na pewno nie miałbym dylematu związanego z oceną, gdyby tytuł nie nawiązywał do tak znanej i popularnej serii, a to przecież zobowiązuje. Z drugiej strony jednak, czy każda seria (a zwłaszcza jeśli chodzi o gry) nie powinna się rozwijać wraz z biegiem czasu? Na to pytanie musicie sobie sami odpowiedzieć… Jeśli chodzi o długość nowego Tomb Raidera, to przejście gry zajęło mi około 9 godzin. Po ukończeniu głównego wątku fabularnego można jednak grać dalej i wrócić do miejsc, których nie przeszukaliśmy w całości oraz odnaleźć ukryte na wyspie grobowce. Możemy również dalej rozwijać umiejętności i sprzęt głównej bohaterki – co zapewne przedłuży grę o kilka godzin. Nowa Lara stawia na więcej akcji, okupując to brakami w elementach zręcznościowych i logicznych. Zagadki są proste i przewidywalne do bólu, a gra przez większość czasu prowadzi nas za rączkę. Z drugiej strony mamy jednak świetną grafikę, fenomenalne wręcz przedstawienie głównej bohaterki i iście filmowe prowadzenie akcji. Na pochwałę zasługuję również polonizacja gry, Karolina Gorczyca w roli Lary Croft sprawdziła się znakomicie. Bez wątpienia nowy Tomb Raider jest najbardziej widowiskową odsłona serii i warto w nią zagrać. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak zaprosić Was na tajemniczą wyspę, gdzie wraz z młodą panią archeolog odkryjcie pradawne cywilizację i przeżyjecie przygodę swojego życia. Lara Croft powraca w wielkim stylu.
Nowy TR to solidny pretendent do miana gry roku 2013 :)
Zgadzam się, mimo kilku mankamentów nowy Tomb Raider jest bardzo grywalny – ciężko mi było oderwać się od monitora^^
Jak dla mnie to właśnie głównymi minusami produkcji jest jej długość jak i niespełnienie kilku szumnych obietnic twórców (a szkoda). Tym niemniej jak najbardziej miło się w nowego TR gra. ;)