Z cyklu Wspomnienia Gracza #15 – The Elder Scrolls V: Skyrim
Jakiś czas temu, szperając w archiwach przypadkiem odnalazłem płytę, na której znajdowały się zrobione niegdyś przeze mnie screenshoty :-) Postanowiłem więc podzielić się z Wami tym „znaleziskiem” na niniejszym blogu – przy okazji pisząc słów kilka o grze, której dotyczyły…
Tytuł gry: The Elder Scrolls V: Skyrim.
Data zrobienia screenshotów: maj 2012 roku.
Tym sposobem dotarliśmy do ostatniej części serii Wspomnienia Gracza (przynajmniej w dotychczasowej formie). Przed Wami zatem ostatni tytuł pochodzący z okresu przed założeniem niniejszego bloga – z którego udało mi się zachować materiały pochodzące z rozgrywki. Tak się akurat złożyło, że od mojego ostatniego spotkania z piątą częścią serii The Elder Scrolls mijają właśnie 4 lata. Z tej okazji przedstawiam Wam postrach krainy Nordów i zarazem najbrzydszego z bohaterów tej jakże zacnej opowieści – elfa Adriana. Do dzisiaj zastanawiam się, kto przy zdrowych zmysłach stworzyłby leśnego elfa specjalizującego się we władaniu łukiem i… mieczem dwuręcznym – ależ kombinacja! W istocie przeciwnicy uciekali w popłochu na sam jego widok. Uroczy, nieprawdaż?
Jeśli z jakiegoś powodu jeszcze nie słyszeliście o tym tytule, to polecam Wam tekst kolegi po fachu – Jeden z powodów, dla których uwielbiam Skyrima. Ja skupię się natomiast na tym, co zapamiętałem z podróży po tej krainie. Najpierw jednak małe wyznanie – był to pierwszy i zarazem ostatni TES, którego ukończyłem w całości. Tak wiem, Morrowind i Oblivion czekają na „dokończenie”, ale chyba wstrzymam się do premiery modyfikacji Skywind – w końcu następna część nieprędko się ukaże. A co zapamiętałem z mojej wyprawy do prowincji Skyrim? Najlepiej wspominam podziemia krasnoludzkich ruin, które zawsze potrafiły czymś zaskoczyć – no i niesamowitą ścieżkę dźwiękową. Z drugiej strony nie mogę wybaczyć Bethesdzie mało satysfakcjonującego zakończenia, które nieco mnie zawiodło… ale kto by się tam tym przejmował :) Dovahkiin, Dovahkiin!
Hej, ostatnio trafiłem na info o ciekawym i ponoć dobrze zrobionym modzie do Skyrim’a (4 lata w produkcji). Myślę, że może to być rewelacja dla fanów :D. Jak ktoś jeszcze nie wie to mod nazywa się Enderal (stronka- http://dl.enderal.com/) i ma być całkowicie nowym światem, z fabułą, postaciami z pełnym VO (łącznie z zawodowymi lektorami) itd.
Ogólnie jak piszą twórcy, świat ma być nieco mniejszy w rozmiarze i liczbach ale za to głębszy, czyli ciekawsze NPC, misje itd. Dla mnie to akurat plus :D.
Chyba w tym miesiącu ma wyjść wersja ENG. Na ten moment jest tylko wersja Niemiecka ;). Kto chce niech się cieszy :D!
Zapowiada się obiecująco, na pewno obadam wersję ENG jak tylko wyjdzie :)
Przyznam szczerze, że przygoda jak najbardziej epicka i wciągająca, ale początkowo grało mi się straszliwie ciężko – i to z bardzo głupiego powodu. Otóż nie lubię takich górskich klimatów, jak i pochmurnej pogody, gdyż wpływa to na mnie bardzo dołująco. :P Na szczęście mod pure weather uratował dzień – co prawda gór nie usunął, ale za to chociaż widoczki stały się dla mnie o wiele bardziej znośne. :D
Pod względem różnorodności otoczenia ciężko będzie przebić Morrowinda. Miło wspominam również Gothica 3, który nawet pomimo sporej liczby błędów i niedociągnięć – strasznie mnie wciągnął. W końcu każdy mógł znaleźć tam coś dla siebie (od pustyni po śnieżne szczyty).
O tak, zielone pagórki i niebieskie niebo Morrowinda, Obliviona czy Gothic’a 3 jak najbardziej mi się podobało. :D
U-w-i-e-l-b-i-a-m! Niezwykła gra, tak różna od Morrowinda, a równie wspaniała i wciągająca. Niezapomniane są dla mnie rozmowy z kolegami tuż po premierze gry i cała ta otoczka. „Kim grasz?” „Gdzie się udałeś najpierw?” „Właśnie staram się dojść do gildii magów na północy, ale co chwilę coś mnie zatrzymuję”. Pod wieloma względami wypada blado przy Wiedźminie 3, ale jest po prostu masakrycznie wciąga.
Sprawdziłem Skyrima dopiero jakiś rok od premiery, po tym, jak usłyszałem o nim już wystarczająco wiele dobrych komentarzy. Podobała mi się też jego ogólna koncepcja – RPG w otwartym świecie.
Niestety, ta gra chyba zwyczajnie chciała mnie do siebie zniechęcić.
Posiadała intro tak długie i nieciekawe, jak jeszcze żadna ze znanych mi gier, które powinno być na szkoleniach pod tytułem 'jak nie robić infra’.
Nieciekawe wydały mi się wioski. Nieciekawie chodziło mi się po pierwszych lochach, które odwiedziłem oraz nieciekawie wędrowało mi się do pierwszego zamku do którego prowadził mnie quest. Samo sterowanie odrzuciło mnie, gdyż nie było dostosowane do PCtowych standardów.
Ogólnie nie byłem wstanie zrozumieć czym ludzie się tu ekscytują.
Wszystkie gry z serii TES wyróżnia specyficzna atmosfera i wrażenie ogromu otaczającego nas świata… to właśnie z tego powodu wyprawa w nieznane dla niektórych może okazać się nudną wycieczką, a dla innych przygodą życia :) Jeśli chodzi o intro, to powiem ci szczerze, że przy tego typu produkcjach (z otwartym światem, możliwością tworzenia postaci i zabawą na kilkadziesiąt godzin) nawet nie zwracam na nie uwagi. Odnośnie sterowania, to nie przypominam sobie żeby odstawało jakoś bardzo od standardów (grałem właśnie na PC), a uwierz mi – jestem wybrednym graczem w tej kwestii ;)
Nie wiem dlaczego przypomniały mi się opinie na temat pierwszej Mafii: https://gracz.org/wspomnienia-kontra-rzeczywistosc-mafia-the-city-of-lost-heaven/ Gra jest w istocie kultowa, ale dla części osób nie wyróżnia się niczym szczególnym. Wszystko zależy oczywiście od wielu czynników, ale moim zdaniem przede wszystkim od tego, jakich emocji oczekujemy od gier i na ile jesteśmy w stanie uwierzyć w prawdziwość wirtualnego świata.