W pogoni za światłem – Recenzja NaissanceE
Dzisiaj chciałbym przedstawić Wam moje niedawne odkrycie, które zatytułowane jest NaissanceE. Gra ta zabierze Was w pełną wrażeń i niebezpieczeństw podróż w głąb pewnej ogromnej, niesamowitej i tajemniczej struktury, która niczym ta w filmie Cube – nieustannie się przekształca i modyfikuje. Za stworzenie gry odpowiada z kolei pewne niezależne studio o nazwie Limasse Five, któremu w procesie twórczym pomagali również Pauline Oliveros, Patricia Dallio oraz Thierry Zaboitzeff. Pomysł na grę powstał w roku 2006 i jak piszą sami twórcy – koncepcja narodziła się po obejrzeniu Building, autorstwa belgijskiego artysty Anouka De Clerq’a. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że pierwsza wersja projektu ujrzała światło dzienne już w roku 2007 pod nazwą Jeux d’Ombres – i była modem do gry Far Cry. Jednak w następnych kilku latach prace nad tym tytułem wstrzymano – by w 2010 roku wznowić cały projekt już pod nową nazwą. Całe szczęście, że twórcy zdecydowali się rozwinąć swój pomysł, gdyż dzięki temu mamy teraz możliwość zagrania w pełnoprawną wersję tej klimatycznej i nietuzinkowej produkcji. Czy gra warta jest poświęconego na nią czasu? Szczegóły znajdziecie w naszej recenzji.
NaissanceE jest grą przygodowo-logiczną z widokiem FPP. Nie uświadczymy tutaj jednak walki ani nie będziemy mieli możliwości zbierania żadnych przedmiotów. Jeśli chodzi o fabułę, to praktycznie jej brak – wiemy jedynie, że postać której losami przyjdzie nam pokierować jest kobietą oraz to, że próbuje ona dostać się coraz niżej w głąb omawianej wcześniej ogromnej struktury. Będziemy więc eksplorować pomieszczenia małe i duże, tunele wentylacyjne, ogromne sale, niekończące się schody oraz podziemną pustynię – a wszystko to składa się na kolosalny wręcz, ulegający ciągłym przekształceniom labirynt. Ciekawy jest fakt, że podczas biegu mamy wpływ na oddech naszej bohaterki, tzn. musimy w równych odstępach czasu naciskać lewy klawisz myszki – co ma wpływ na równomierność oddechu i co za tym idzie możemy biec dalej w szybkim tempie. Podczas rozgrywki spotkamy również pojawiające się tu i ówdzie tajemnicze światła, które (przynajmniej na początku gry) wskazywać nam będą właściwa drogę. Później będą one służyć do rozwiązania pojawiających się w grze zagadek logicznych. Ważną częścią gry są również liczne elementy zręcznościowe (chociaż niejednokrotnie potrafią nieźle wkurzyć), które wraz z eksploracją i zagadkami logicznymi stanowią sedno rozgrywki.
Tym jednak, co wyróżnia grę na tle konkurencji jest posiadany przez nią – niesamowity wręcz i bardzo sugestywny klimat, dopełniony przez świetną muzykę. Czerń i biel, światło i ciemność – są wręcz perfekcyjnie dobrane i zaprezentowane. Czasami mamy nawet możliwość wyboru, które z nich bardziej nam odpowiada. Przemierzając ogromne labirynty miałem nieodparte wrażenie, że to właśnie tak wyobrażałbym sobie cyklopowe miasto z książki H.P. Lovecrafta – W górach szaleństwa. Jeśli chodzi o nawiązania do innych tytułów, to np. niektóre pomieszczenia przywodzą na myśl grę Portal (sami twórcy podają ją zresztą jako źródło inspiracji), ogromne i niewyobrażalne więc budowle i muzyka kojarzyły mi się natomiast z Łowcą Androidów (filmowa adaptacja książki P.K. Dicka w reżyserii Ridleya Scotta) oraz tym, co zaprezentowano nam w grach z serii Jedi Knight. Z kolei pustynia, którą przyjdzie nam przemierzać kojarzyć się nam może z tą z gry Journey. Nawiązań znajduje się oczywiście sporo, więc zapewne każdy z Was doszuka się tutaj wielu, wielu innych. Jak piszą sami twórcy, gra powstała dzięki UDK, czyli darmowej (w niekomercyjnych zastosowaniach) wersji Unreal Engine 3.
Podsumowując. NaissanceE jest świetną grą, będącą dowodem na to, jak kilka osób może stworzyć tytuł, który zostawi w tyle wiele wysokobudżetowych produkcji. Co prawda nie jest to gra idealna, ale zważywszy na fakt, że oferuje ona tak wiele doznań – można przymknąć oko na często irytujące elementy zręcznościowe i – momentami wkurzające – sterowanie. Jeśli chodzi o długość rozgrywki, to przejście gry zajęło mi około 5 i pół godziny – co jest dość znośnym wynikiem. Dodam jeszcze, że do wielu miejsc można dojść na kilka sposobów, można również trafić w „złe” miejsce i… nigdy już się z niego nie wydostać – trafimy bowiem na niekończące się schody albo ciągnące się bez końca korytarze. Wszystko ograniczono tutaj do minimum – żadnych map, podpowiedzi, ciągnięcia za rączkę do kolejnego etapu… to wszystko sprawia, że tytuł ten jest naprawdę godny polecenia. Mam nadzieję, że będziecie się przy nim bawić tak dobrze, jak ja.
Plusy:+ klimat!!! |
Minusy:– absolutny brak fabuły |
Wygląda oryginalnie ale chyba szybko by mi się znudziła.
Same screeny i gameplay mogą niewiele mówić – ale ten tytuł naprawdę emanuje klimatem. Może kiedyś się skusisz ;-)
No ciekawie to wygląda – aczkolwiek ja już po 2h takiej gry zapewne śpiewałabym ” chodź pomaluj mój świat… ” (a nie jestem bynajmniej wierną fanką 2+1) :P
oj tam, szarość też potrafi być… kolorowa ;-)
tak, czarno-biała :P