Telefon, którego wolałbym nie odbierać – Recenzja Hotline Miami 2: Wrong Number
Był pewien piątkowy wieczór, a ja nerwowo obgryzałem paznokcie w oczekiwaniu na telefon. Myśl o nim oraz o upiornym głosie w słuchawce nie pozwalała mi spać, a w dodatku wciąż miałem w pamięci słowa: „Adrian, przecież wiesz co trzeba zrobić. Oni na to zasługują, wiesz o tym, prawda? Oni wszyscy na to zasługują!”. Nie widziałem dlaczego wykonuję zadania, które wspomniany głos każe mi wykonywać. Dlaczego w ogóle robię te wszystkie straszne rzeczy? Ale przestałem już zadawać zbędne pytania. W końcu powiadają, że przed przeznaczeniem nie ma ucieczki… I tak zaczęła się moja przygoda z Hotline Miami 2: Wrong Number, której konsekwencje poznacie poniżej.
Próbowałem sobie ostatnio przypomnieć, jakie były najbrutalniejsze gry w jakie grałem. Pierwsze co przyszło mi do głowy, to serie Soldier of Fortune, Manhunt, Hitman i Postal (swoją drogą, to dobry pomysł na osobne zestawienie). Następnie pomyślałem o Hotline Miami, które było przy okazji jedną z pierwszych gier, które opisywałem na naszym blogu – ale ten czas leci! :) Zarówno za wspomniany tytuł, jak i za jego kontynuację odpowiada niezależne szwedzkie studio Dennaton Games. A są to w uproszczeniu gry akcji w 2D (widok z góry jak na obrazkach) ze zwichrowaną fabułą, której nie rozumieją nawet najstarsi górale. Ale w końcu zawsze znajdą się amatorzy takiego rodzaju przygód.
Fabuła koncentruje się tutaj na pewnej grupie, którą możemy nazwać pieszczotliwie „nocnymi mścicielami”. Postanawia ona na własną rękę wymierzać sprawiedliwość w mieście – chociaż może „sprawiedliwością” bym tego nie nazwał, bo po prostu ustawiają się na wspólną utylizację wszelkiego rodzaju szumowin, gangsterów i innego ustrojstwa. Oprócz wspomnianej ekipy, będziemy mieli okazję zagrać związanym z całą sprawą detektywem, pomagającym mu dziennikarzem oraz kilkoma gangsterami. Poza tytułowym Miami, wydarzenia będą toczyć się również na Hawajach i Haiti (na przemian w latach 80. i 90.), a my poznamy dzięki temu genezę naszej wesołej ekipy. W końcu każdy szajbus, czy seryjny morderca musi mieć swoją historię, prawda?
Sama rozgrywka na początku wydaje się dość prosta, wszakże polega głównie na „czyszczeniu” kolejnych lokacji z przeciwników. A sposobów jest na to całkiem sporo – od piły mechanicznej do różnego rodzaju giwer, broni białej, kijów, pałek itp. itd. Szybko jednak poprzeczka podnosi się coraz bardziej, a my będziemy umierać wiele, wiele razy – wychwalając przy okazji twórców pod niebiosa! Czasami dzieje się to tak szybko, że ciężko jest się ogarnąć – aż mnie palce bolą na samą myśl, ech… Może zniechęci Was do tego poniższy gameplay, w końcu wolę ostrzec Was od razu – jeśli już zaczniecie swoją przygodę z Hotline Miami 2, to będziecie chcieli ukończyć ją za wszelką cenę…
Podsumowując. Hotline Miami 2: Wrong Number nie jest grą wybitną, a co więcej – razi błędami i irytującymi elementami. Pamiętam jak po „wyczyszczeniu” całego budynku z rosyjskiej mafii nagle okazało się, że moja postać zablokowała się między piętrami i musiałem wczytywać cały etap od nowa. Innym razem przechodząc do kolejnego pomieszczenia, załadowało się od nowa poprzednie z wszystkimi przeciwnikami! Takie błędy potrafią nieźle zirytować i mam nadzieję, że naprawi je kolejna aktualizacja. Na szczęście muzyka dalej trzyma poziom i dodaje uroku całej rozgrywce. Jakie więc były konsekwencje mojej 11 godzinnej przygody z Hotline Miami 2? Poza trzęsącymi się rękami, zwichrowaną psychiką i bolącymi od szybkiego wciskania klawiszów palcami… chyba nic specjalnego. Powinienem dojść do siebie podczas tygodniowej rekonwalescencji w sanatorium w Goczałkowicach-Zdroju. Pod warunkiem oczywiście, że nie będę odbierał już żadnego telefonu – a nie zamierzam!
Plusy:+ rewelacyjna muzyka! |
Minusy:– błędy techniczne, które momentami potrafią skutecznie zniechęcić do rozgrywki |
Widzę, że formuła nadal niezmienna. :) I dobrze, grywalność pozostała, po co poprawiać coś, skoro działa.
Soundtrack jest rewelacyjny i rozgrywka wiele dzięki niemu zyskuje. Poza tym w wielu elementach wyraźnie czuć brak ułatwień, co oceniam na plus. Już się boję o swoje zdrowie psychiczne przy premierze 3 części :P