Pasje sprzed lat – Tazo Gwiezdne Wojny
Jak zapewne wiecie, czeluści szafy gracza mogą skrywać wiele tajemnic, sekretów oraz dóbr wszelakich. Ja kilka dni temu kolejny raz przekonałem się, jak zaskakujące mogą okazać się takie „znaleziska”. Od siebie dodam jeszcze, że przedmioty które często odnajdujemy (czy jak kto woli „odkopujemy”) na dnie szafy, w piwnicy, czy na strychu świadczą poniekąd o naszych, często zapomnianych już pasjach sprzed wielu, wielu lat. Przejdźmy jednak do sedna tego wpisu, a mianowicie – kilka dni temu, grzebiąc w szafie odnalazłem mój stary, lubiany i obdarzony kultem wielkim (a jakże by inaczej) album zawierający Tazo z Gwiezdnych Wojen :-) Jak sobie przypomnę ile czasu i wysiłku zajęło mi zabranie wszystkich 50-ciu krążków, to aż się łezka w oku kręci! To były czasy, których wspomnienie ledwo już tli się w mojej głowie – a których czar zachował się (o dziwo!) w odnalezionych po latach plastikowych krążkach. Zacznijmy jednak od początku – a właściwie cofnijmy się o jakieś kilkanaście lat wstecz…
Moja przygoda z Tazo rozpoczęła się w roku 1997, kiedy to będąc pod silnym wpływem serii Gwiezdne Wojny namiętnie zajadałem się napakowanymi tłuszczem, aromatami i innymi „pysznościami” chipsami firmy Lay’s – wszystko to by zdobyć upragnione kawałki plastiku… Jak podaje Wikipedia: Tazo (czyli krążki do gry) – wywodzą się z Japonii i w założeniu były grą dla dwóch lub więcej osób. Osobiście szkoda mi było zużywać posiadaną przeze mnie kolekcję. Jeśli więc z ówczesnymi towarzyszami niedoli chcieliśmy coś z nich zbudować lub nimi zagrać, to zazwyczaj wybór padał na te najgorsze egzemplarze (czyli najmniej wartościowe lub po prostu zniszczone) – gdyż te najlepsze były pieczołowicie przechowywane. Największy fenomen Tazo w Polsce przypada na okres premiery Wersji Specjalnej trylogii Gwiezdne Wojny – a niewątpliwy sukces serii przyczynił się również do popularności krążków (w tej edycji było ich do zebrania 50), które mogliśmy znaleźć we wspomnianych wcześniej paczkach chipsów Lay’s (numery od 1 do 40) oraz Cheetos (o ile dobrze pamiętam były to numery od 40 do 50). Można więc przyjąć, że „tazosowy” szał przypadał w naszym kraju na okres między 1997, a 1998 rokiem. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek później jakaś kampania związana ze zbieraniem gadżetów wciągnęła mnie tak jak wtedy. Mimo ogromnej ilości zjedzonych chipsów miło po latach przypomnieć sobie te chwile ;-) Teraz przyznać się bez bicia – jakie to ciekawe rzeczy, gadżety czy przedmioty zbieraliście w dzieciństwie?
Czego ja z gwiezdnych nie zbierałem, ile się na to kasy nie wydało? Czysty marketing żerujący na miłości fanów do serii. :) Zeszyty, figurki, zdrapki, naklejki, statuetki, gry bitewne, tytułowe tazosy, komiksy, ksiązki, encyklopedie, puszki, butelki, opakowania po chipsach. Aż się łezka w oku kręci wspominając jak wydawanie drobnej a czasem i cięższej. Choć gadżety ze star warsów dalej budzą moją sympatię, to wiem, że jest to głównie wynik promocji i żerowania na fanach. Wypromuj coś dobrego, spopularyzuj, zacznij sprzedawać gadżety. Czysty zysk. ;) Nieprawdaż? jednakże fanem filmów pozostanę na zawsze, mimo iż z kolekcji pozbyłem się wielu rzeczy.
Tazosowy szał był promowany reklamami w TV i pokrywał się z okresem reedycji oryginalnej trylogii w odnowionej cyfrowo wersji doprawionej dodatkowymi efektami specjalnymi wygenerowanymi głównie komputerowo oraz paroma wstawkami scen nakręconych dawniej, ale wcześniej nie włączonych do filmów. Faktycznie pamiętam, że tak jak autor, nie grało się Tazosami tylko głównie zbierało. Myślę, że to wina cen chipsów, na które przeciętny dzieciak nie miał zbytnio pieniędzy, a każda paczka zawierała tylko jedno Tazo i to bardzo często jakieś „powtarzalne”. Tych bardzo rzadkich zazwyczaj nie wyciągało się nawet z folii. Pomimo wielu promocji tej Tazosowej gry np. przy innych edycjach związanych z gumami do żucia z postaciami z mang lub filmów np. Batman Forever, Kacper, Kosmiczny Mecz, ta gra nie przyjęła się w Polsce, a Tazosy służyły Polakom głównie do włączenia ich do kolekcji zamkniętej w plastikowej tubie lub albumie, a potem schowanej do szafy. ;)
Przypomniało mi się jeszcze, że tazo nie znajdowały się chyba w każdej paczce chipsów – a jedynie w co drugiej albo nawet rzadziej. Pamiętam to rozczarowanie jak uzbierało się kasę i kupiło kilka paczek Lays’ów a krążek było tylko w jednej… pamiętam również tą radość gdy znalazło się jakiś wartościowy egzemplarz ^^ Cieszę się, że póki co plastikowe krążki przetrwały próbę czasu, moja kolekcja ma przecież już prawie 17 lat a niektóre tazo dalej wyglądają jak nowe :-)
Ło rany, pamiętam! Jeżeli mnie pamięć nie myli to chyba jeszcze z 6 czy 7 takich tazosów (aczkolwiek już mocno wytarte co niektóre) siedzi w jakimś kubku na moim biurku. :D
To kiedyś sprzedaż je za grubą kase :-P
Ja zbierałam co popadnie: od znaczków, przez karty telefoniczne, po tzw. „karteczki”. Ale takiej wypaśniej kolekcji to nie miałam ;-) nie licząc naklejek z Czarodziejki z Księżyca z gum do żucia… ale to daaaawno temu ;)
Ciekawe co się stało z tymi naklejkami? Masz je jeszcze czy pies zjadł? :-P
może nawet gdzieś są – szafa kobiety może skrywać jeszcze więcej niż szafa gracza ;p