Przełęcz Diatłowa, czyli tajemnica której nie sposób rozwikłać – Recenzja Kholat
Temat tragicznej i do dziś niewyjaśnionej śmierci grupy studentów w górach Ural w 1959 roku co jakiś czas powraca w kulturze masowej, dając upust coraz większej ilości teorii spiskowych i domniemań. Wydarzenie to nosi nazwę „Śmierć grupy Diatłowa” – od nazwiska przywódcy wyprawy Igora Diatłowa, który wraz z 8 studentami przypłacił życiem próbę zdobycia szczytu Otorten (leżącego w sąsiedztwie góry Chołatczachl, zwanej inaczej Cholat Sjakl – co w języku lokalnego ludu Mansów znaczy Góra Umarłych). Po więcej szczegółów odnośnie tego wydarzenia odsyłam Was tutaj i tutaj. Warto również polecić film w konwencji found footage o tytule Tragedia na przełęczy Diatłowa, który ujrzał światło dzienne w 2013 roku. Tak się akurat złożyło, że nasi rodacy ze studia IMGN.PRO z siedzibą w Bielsku-Białej postanowili stworzyć grę o tytule Kholat, która rzuca trochę światła na te zamierzchłe już wydarzenia. Zobaczmy więc co z tego wyszło.
Naszą podróż rozpoczynamy na dworcu PKP (prawdopodobnie w mieście Iwdiel), by po krótkiej przebieżce wokół pustych budynków udać się do lasu, gdzie rozpocznie się właściwa przygoda. Na miejscu okazuje się, że mamy do dyspozycji jedynie latarkę, kompas i mapę, na której w dodatku nie wyświetla się nasza aktualna pozycja. To na podstawie zanotowanych i znalezionych tu i ówdzie koordynatorów będziemy więc musieli wyznaczać trasę naszej wędrówki, co osobiście przypadło mi do gustu. W końcu trafiła się gra, która nie prowadzi nas od początku za rączkę, za to wymaga by nieco pogłówkować, zanim zdecydujemy się wybrać w nowe miejsce. Szkoda tylko, że w praktyce wystarczyło trochę pozwiedzać teren, by poznać kilka charakterystycznych punktów odniesienia – a wtedy już hulaj duszo po górach Uralu. Trochę trudniej ma się sprawa z jaskiniami, których jest całkiem sporo… ale w końcu dla kogoś, kto poradził sobie z grotami w Beskidzie Małym i Śląskim – to żadna przeszkoda :)
Rozgrywka opiera się tutaj na odnajdywaniu kolejnych lokacji i poznawaniu tajemnic, które skrywają. Podczas odkrywania kolejnych miejsc będziemy znajdywać m.in zapiski członków wyprawy z 1959 roku, artykuły, akta oraz pamiętniki osób w jakiś sposób związanych z wydarzeniami, które miały miejsce na Przełęczy Diatłowa. Poza swobodną eksploracją, przyjdzie nam również uciekać przed tajemniczą siłą, a opiera się to głównie na przekradaniu się niezauważonym lub po prostu pędzeniu przed siebie do określonego punktu. Niektóre z tych momentów przypominały mi nieco te znane m.in. z gry Slender: The Arrival. Głos pod jednego z narratorów w wersji anglojęzycznej podkłada sam Sean Bean. W polskiej wersji zdecydowano się na głos Andrzeja Chyry, który niestety wypadł dość średnio oraz Mirosława Zbrojewicza, który z kolei doskonale wpasował się w swoją postać. Nieźle spisała się również Justyna Wasilewska.
Graficznie Kholat nie powala, no chyba że kiepską optymalizacją. Ciągły spadek liczby klatek w testowanej przeze mnie wersji był niestety dość mocno odczuwalny – mam nadzieję, że twórcy wyeliminują te błędy w najbliższym czasie. Najgorszy jest fakt, że gdybym wcześniej nie dowiedział się, że wykorzystano tutaj silnik Unreal Engine 4, z pewnością obstawiał bym jego starszego brata, czyli UE3… bo grafika jest niestety dość mocno przeciętna. A ten silnik ma przecież takie możliwości! Nawet wydane w zeszłym roku Zaginięcie Ethana Cartera wyglądało o niebo lepiej, a działało w końcu na Unreal Engine 3. Pomijając jednak kwestie oprawy wizualnej, w Kholat gra się całkiem przyjemnie. Sama historia jest również na tyle wciągająca, że każdy znaleziony zapisek czy stronę z pamiętnika czytałem z autentycznym zaciekawieniem.
Podsumowując. Kholat jest całkiem udanym tytułem – szkoda jedynie, że tak krótkim. Napisy końcowe zobaczyłem już po nieco ponad 3 godzinach rozgrywki. Najmilej wspominam teksty czytane przez Mirosława Zbrojewicza i Justynę Wasilewską. Gra ma jednak kilka irytujących kwestii. Według mnie podstawowym problemem jest zbyt duża ilość niedopowiedzeń, tak jakby twórcy nie mogli zdecydować się na żadną z wersji wydarzeń, które mogły mieć miejsce podczas tragedii z 1959 roku. I tak, zamiast jednej spójnej historii – mamy kilka niedopowiedzianych. Niezależnie od tego, czy za sprawą tajemniczych wydarzeń związanych z tragedią na Przełęczy Diatłowa stoją siły natury, rząd rosyjski i jego tajne eksperymenty, siły nadprzyrodzone czy nawet kosmici – zapewne nigdy się już tego nie dowiemy. Warto również wspomnieć o (niestety) dość krótkim utworze z zakończenia, który śpiewany jest przez Mary Elizabeth McGlynn, znaną m.in. z rewelacyjnych kawałków nagrywanych na potrzeby serii Silent Hill. I tak właśnie podsumował bym Kholat – jest nieźle, ale zdecydowanie za krótko. A jeśli zaciekawił Was ten tytuł, to możecie go nabyć za pośrednictwem serwisu Steam.
Plusy:+ klimat grozy i niebezpieczeństwa |
Minusy:– zbyt wiele niedopowiedzeń |
Oj widzę że trzeba zagrać. Ja bym tu jeszcze dodała jeden plusik cena tej gry jest niezwykle niska ^^
Myślę, że warto się tym tytułem zainteresować :) W podobnych klimatach polecam Ci jeszcze https://gracz.org/wyprawa-do-wlasnej-podswiadomosci-recenzja-mind-path-to-thalamus/ i https://gracz.org/w-pogoni-za-swiatlem-recenzja-naissancee/.