Z cyklu nostalgia gracza – Shogo: Mobile Armor Division
W dzisiejszych czasach naprawdę ciężko jest zrobić na graczach dobre wrażenie. Współczesne produkcje mimo wielkich budżetów, ogromnych kampanii marketingowych i sztabu pracujących nad nimi programistów wieją nudą, są proste i przewidywalne do bólu. Mało jest gier, które potrafią przykuć nas do monitora na długie godziny. Jeszcze mniej jest takich, które pozostawią po sobie ślad na tyle wyraźny, że nawet po latach wspomnimy je z uśmiechem. Dzisiaj chciałem przedstawić wam grę z mojego dzieciństwa i mimo, że od czasu kiedy pierwszy raz miałem okazje się z nią zapoznać minęło ponad 12 lat, wciąż pamiętam jakby to było wczoraj.
Shogo: Mobile Armor Division zostało stworzone w 1998 roku przez Monolith Productions. To amerykańskie studio miało już na swoim koncie udanego FPS-a o tytule „Blood”. Shogo było jednak pierwszą produkcją, która wykorzystywała nowoczesny – jak na ówczesne czasy engine graficzny Lithtech 1.0. Silnik ten zrobił na graczach bardzo pozytywne wrażenie, wyróżniał się przede wszystkim szczegółowością detali oraz ogromem renderowanych przestrzeni. Warto tu nadmienić, że następne gry tego studia (m.in. „No One Lives Forever”, „Aliens versus Predator 2”, „F.E.A.R.” czy „Condemned: Criminal Origins”) były tworzone na kolejnych wersjach tego właśnie silnika. Można więc śmiało powiedzieć, że to właśnie od Shogo zaczęła się jego kariera.
Moje pierwsze spotkanie z grą odbyło się dzięki miesięcznikowi CD-Action. Chodzi konkretnie o wydanie z lutego 2000 roku, na którym to umieszczono oryginalną, angielską wersję językową gry. Na szczęście tytuł ten doczekał się również naszej rodzimej wersji – za polonizację odpowiadała tutaj ekipa z bielskiego studia TopWare Interactive i muszę powiedzieć, że ze swojej pracy wywiązali się w zasadzie bez zastrzeżeń. Jedyne do czego można się przyczepić to zmiana imienia głównej bohaterki (w oryginale miała na imię Kura – w polskiej wersji zdecydowano się na imię Kira, był to jednak zrozumiały zabieg). Wielka szkoda, że studio zostało zamknięte w 2010 roku.
Co jednak wyróżnia Shogo na tle innych FPS-ów? Przede wszystkim warto wspomnieć, że gra posiada niesamowity klimat. Ekipa z Monolith Productions stworzyła dzieło, które garściami czerpie z japońskiej klasyki mangi czy anime. Szczególne podobieństwo widać względem filmów japońskiego reżysera Mamoru Oshii, chodzi mi tu szczególnie o serię „Patlabor” (pierwsza część anime pochodzi z 1989 roku). Nie można również zapomnieć o świetnym soundtracku, którego nawet po tak wielu latach bardzo przyjemnie się słucha. W grze oczywiście nie zabrakło odpowiedniej dozy humoru, dlatego nikt nie powinien się przy niej nudzić! ;-)
A teraz garść informacji odnoście fabuły: W grze wcielamy się w żołnierza organizacji UCA – Sanjuro Makabe, który to musi walczyć z powstaniem na planecie Cronos. Jak to jednak często bywa sprawy nieco się komplikują i niejednokrotnie poczujemy się zaskoczeni obrotem sytuacji. Warto nadmienić, że w środku gry nasz bohater będzie musiał podjąć decyzje, które zaważą na dalszym kierunku rozgrywki. Będzie musiał zdecydować czy pozostać lojalny wobec przełożonych, czy może pomóc przyjacielowi. A teraz trochę o samej rozgrywce. W Shogo mamy dwa tryby gry: żołnierza oraz olbrzymiego Mecha bojowego (MCA), każdy z tych dwóch trybów posiada unikalne uzbrojenie oraz osobne misje. W trybie Mecha mamy też możliwość zmiany w pojazd – i co za tym idzie szybszego przemieszczania się.
Gdy władzę w galaktyce objęło UCA (United Corporate Authority), wydawało się iż gwarantuje to w miarę spokojną egzystencję na kolonizowanych planetach. Pozory myliły. Na nieszczęście odkryto całkiem nowe ciało kosmiczne – planetę Cronos. Początkowo planeta stała się celem kolonizatorów i korporacji przemysłowych, które przyczyniły się do rozwoju przemysłowego oraz urbanizacji powierzchni planety. No Cronosie żyło jednak jeszcze „coś” starszego od rasy ludzkiej. Cothineal miał kilkaset kilometrów i spoczywał rozciągnięty pod powierzchnią planety. Nie był pojedynczym organizmem do jakich przyzwyczaili się ludzie. Był energią milionów istnień i dysponował potężną siłą psychiczną, dzięki której mógł oddziaływać na słabe umysły. Obcy nie mógł ciągle pozostawać w ukryciu. Wydzielana przez niego substancja, odkryta przez kolonizatorów i nazwana Kato, znalazła zastosowanie w przemyśle zbrojeniowym. To poważnie zagrażało bytowi obcego organizmu. Cothineal wykorzystując swoje umiejętności oddziaływania na umysły, przejął kontrolę nad grupą niezadowolonych z prowadzonej przez UCA polityki, by wzniecić powstanie. Klan upadłych (The Fallen) szybko przejął władze na planecie, obierając za swa bazę operacyjną miasto Avernus. SHOGO Industries i konkurencyjne CMC podjęły nierówną walkę z klanem. Wsparcie dla mega-korporacji ze strony UCA było kwestią oczywistą. Krążownik Leviathan został oddelegowany do Cronos, by stłumić bunt. Zamach na przywódcę rebelii – Ivana Isarevicha, stał się celem działań UCA w rejonie planety. W „honorowej” misji udział wzięli: Sanjuro, Toschiro, Kura i Baku. Zadanie zostało wykonane, jednak w wyniku nieprzewidzianej aktywności Cothineal doszło do potężnego trzęsienia ziemi i zniknięcia części oddziału. Sanjuro, jako jedyny ocalały, stanął przed komisją dyscyplinarną. W wyniku apelacji Admirała Akkaraju wyrok zamieniono na zawieszenie w czynnościach. Rebelianci, niezbyt zadowoleni z rozwoju wypadków, ograniczyli się wyłącznie do prowadzenia działań partyzanckich wokół swojej siedziby – miasta Avernus. Ich nowym, bezwzględnym przywódcą został człowiek używający imienia Gabriel. To ledwie wstęp do historii, z którą przyjdzie nam się zmagać w Shogo: Mobile Armor Division.
Co do dostępności gry, wersję angielską oraz soundtrack można nabyć za około 6 dolarów w serwisie Good Old Games. Jeśli chodzi o polską wersję, to bez problemu kupimy ją na allegro za dosłownie kilka złotych. Zapewne większość z was zadaje sobie w tym momencie pytanie: „Co z kontynuacją tej świetnej produkcji?”. Otóż było kiedyś kilka wzmianek na ten temat, niestety sprawa ucichła. Co jakiś czas jednak producent daje nam do zrozumienia, że być może kiedyś coś się zmieni w tej kwestii. Wystarczy wspomnieć muzykę z intra Shogo, pojawiającą się w innej grze studia Monolith o tytule „F.E.A.R.”. Czy postać w koszulce – reklamującej rzekomą kontynuację Shogo w „F.E.A.R. 2”. Czas pokaże, czy coś z tego wyniknie, a póki co pozostaje nam cieszyć się z rozgrywki w tą ponadczasową produkcję ;-) Zapraszam również do odwiedzenia strony shogo.pl.
Wymagania sprzętowe:
Procesor: 166 MHz (zalecane 300 MHz), RAM: 32 MB, Karta graficzna: 4 MB zgodna z Direct3D.
Plusy:
• świetna fabuła i niesamowity klimat
• rewelacyjna muzyka
• dobrze wykonane spolszczenie
• zróżnicowane misje, dwa tryby rozgrywki
• zakończenie gry zależne od naszych wyborów
Minusy:
• problemy z działaniem gry na 64-bitowych systemach
• gra ma ponad 14 lat więc grafika nie robi już takiego wrażenia
Jezu, całe moje dzieciństwo w jednej grze:)
A co ze stronką shogo.pl?
Hej, zacząłem ją przerabiać pod koniec zeszłego roku, ale czasu brakuje i nie dokończyłem tematu. Postaram się za to zabrać w najbliższym czasie, obiecuję! :)
W artykule jest błąd. W cdaction była pełna wersja po angielsku. Polska wersja od Topware była w gazetce Cool Games i wydaniu premierowym Bigbox.
Dzięki za czujność – już umieściłem poprawki w tekście. Nie wiem skąd mógł wkraść się taki błąd, skoro nawet na zdjęciu tego numeru CD-Action wyraźnie widać, że to angielska wersja gry… Swoją drogą dobrze wiedzieć, że jeszcze ktoś pamięta o tym świetnym tytule ;)
Pamiętam i gram do dzisiaj. Mam pierwsze amerykańskie wydanie tej gry oraz brytyjskiego bigboxa. Niestety polskiego kompletnego bigboxa w dobrym stanie do dzisiaj nie zdobyłem.
Mam właśnie zainstalowaną wersje z gog.com ;-)
Jak tylko wygospodaruję trochę czasu to planuję nagrać gameplay i zrobić trochę nowych screenów, przy okazji wypadałoby odświeżyć shogo.pl bo od lat nic tam nie zmieniałem… a co do samego Shogo, to gra jest oczywiście ponadczasowa! ^^
Jedna z pierwszych moich oryginalnych gierek kupionych po premierze juz dobre 14 lat temu. Przeszedlem chyba z 8 razy, grywalnosc wgniata w fotel. Engine jest ten sam co w Blood 2 mimo iz wydane w tym samym okresie u B2 chyba troszke lepiej wyszlo. Gra i tak sie praktycznie nie zestarzala jest swietna w dodatku multum broni. Niestety juz takich produkcji nie robią, wszystko idzie na szmal zostawiajac gdzie miodnosc z tylu.