Internet dawniej i dziś – czyli jak wyglądało kiedyś korzystanie z sieci
Mało kto wspomina dzisiaj początki Internetu w naszym kraju, a były to przecież czasy nie tak bardzo odległe. Wspomniane lata 90. wiele osób do dzisiaj traktuje jako jeden z najwspanialszych okresów w ich życiu. W końcu wszyscy byliśmy młodzi, a świat stał przed nami otworem. Właśnie wtedy największą popularnością cieszyły się ogólnodostępne magazyny o grach, takie jak: Top Secret, Secret Service, Świat Gier Komputerowych, PC Shareware i wiele innych. Samą historię powstania Internetu opisywałem już wcześniej we fragmencie pracy licencjackiej. Dzisiaj natomiast chciałbym cofnąć się nieco w czasie i w kilku punktach przypomnieć Wam, jak wyglądało kiedyś korzystanie z globalnej sieci. Na pierwszy ogień weźmiemy dawne strony internetowe.
1. Jak wyglądały kiedyś strony internetowe
Na początek chciałbym przypomnieć Wam jak wyglądały strony WWW w latach 90., wspomogę się tutaj listą 17 stron internetowych sprzed około 20 lat, które dalej działają – link tutaj. Polecam Wam również odwiedzenie serwisu oldweb.today, gdzie możecie sprawdzić nieistniejące już strony WWW. Pozycją obowiązkową jest również internetowe archiwum, czyli tzw. Wayback Machine – dostępne po adresem archive.org/web. Jak obejrzycie, to zapraszam z powrotem.
2. Modem, kabel telefoniczny i zliczanie impulsów
To co dzisiaj może wydawać się absurdalne, w latach 90. było rzeczą normalną. Większość ówczesnych „internautów” (w tym i ja) w celu połączenia się z siecią, musiało latać z kablem telefonicznym po mieszkaniu. W końcu nasz modem musieliśmy połączyć zarówno z gniazdkiem telefonicznym, jak i telefonem. Łącze osiągało wtedy zawrotną prędkość do 56 kb/s. W dodatku podczas buszowania po Internecie nikt nie mógł się do nas dodzwonić, bo linia była cały czas zajęta. Poniżej pamiętny dźwięk modemu.
3. Jedna piosenka ściągała się nawet godzinę
Tak, to prawda – czasami krócej, bo zależało to od rozmiaru pliku *.mp3 (zazwyczaj od 2 do 5 MB). Co bardziej ogarnięte osoby wspomagały się wtedy programami do pobierania plików (może ktoś pamięta GetRight?), bo przecież w każdej chwili mogło nas rozłączyć i niepobrana do końca piosenka poleciałaby w eter. Najpopularniejszym odtwarzaczem plików był wtedy Winamp (niestety kilka lat temu przestano go rozwijać). Było również wiele innych programów do odtwarzania muzyki. Niestety większość skazana została na zapomnienie – ich rolę częściowo przejął YouTube i wbudowane aplikacje.
4. Rozłączanie połączenia było rzeczą normalną
Niby zależało to od wielu czynników, jak podzespoły, stan infrastruktury i stopień naprężenia kabla, gdy ktoś przechodzący po korytarzu się o niego potykał :P Prawda była jednak taka, że zarówno mnie jak i moich znajomych w latach 90. i jeszcze po 2000 roku – często i gęsto wyrzucało z Internetu bez konkretnej przyczyny. Najlepiej gdy akurat ściągało się jakiś ważny plik… Takie niezapomniane atrakcje tylko na modemie! :)
5. Strony przeglądało się w trybie offline
Za połączanie z Internetem rozliczaliśmy się na podstawie zużytych impulsów (dzwoniąc na numer 0 20 21 22). Powodowało to sytuacje, gdy wchodząc do Internetu musieliśmy dokładnie rozplanować sobie czas i strony, które odwiedzimy. Zazwyczaj serwisy z większą ilością tekstu (teraz używamy już zajefajnego określenia „content”), czytało się offline – czyli po rozłączeniu modemu. Popularne były również wszelkiego rodzaju programy, które służyły do pobierania całych stron internetowych na nasz dysk.
6. E-mail, strona internetowa i… pulpit
Mój pierwszy e-mail nie przetrwał próby czasu, za to jeden z późniejszych już tak. W 2000 roku założyłem konto na portalu hoga.pl (adres to mca@hoga.pl), które jest aktywne po dziś dzień. Oczywiście skrót zaczerpnięty został z gry Shogo :) Jeśli chodzi o strony internetowe, to w latach 1999-2004 prowadziłem ich kilka, głównie na darmowych kontach hostingowych (republika.pl, interia.pl, hg.pl i of.pl). Lista dostępna poniżej:
www.madonna.of.pl – nieaktywna (wersja archiwalna tutaj)
www.siobhandonaghy.prv.pl – nieaktywna (wersja archiwalna tutaj)
www.toriamos.fan.pl – nieaktywna (wersja archiwalna tutaj)
www.shogo.pl – nieaktywna (wersja archiwalna tutaj)
A teraz przyszła pora na odrobinę ekshibicjonizmu komputerowego – przeczesując archiwum plików ze starego dysku znalazłem kilka „pamiątek” po zamierzchłych czasach Windows 98 i Windows XP. Podobno wygląd i ułożenie ikon na pulpicie świadczy o naturze człowieka. Co zatem można wyczytać z mojego? Dawniej był porządek, potem wraz z wiekiem coraz większy chaos… Na szczęście na starość znowu wracam do uporządkowanej wersji – w innym wypadku trudno by mi było ogarnąć cokolwiek.
7. Psujące się dyskietki i sterty płyt CD
W czasach, kiedy nagrywarki płyt CD były dostępne tylko dla nielicznych, większość danych przenosiliśmy na 3,5 calowych dyskietkach o pojemności (UWAGA!) 1,44 MB. O ile mniejsze programy, zdjęcia itp. mieściły się bez problemu, to już obszerniejsze pliki stanowiły problem. Sposobem było podzielenie danych na kilka części za pomocą programu WinRAR. Był jednak zasadniczy problem – dyskietki bardzo często się psuły lub dane zapisywały się z błędami. To rodziło nie lada frustracje, zwłaszcza gdy akurat przynieśliśmy do kolegi teledysk rozłożony na 10 dyskietek :) Nigdy nie zapomnę również charakterystycznego dźwięku wydawanego przez stację przy ich wczytywaniu.
Kiedy nagrywarki płyt CD stały się powszechnie dostępne, problem zniknął. Pojawiły się jednak inne. Początkowo nagrywanie jednego krążka trwało nawet kilkadziesiąt minut! Pierwsze nagrywarki borykały się z wieloma problemami, jak np. buforowanie danych. Jak pomyślę, ile czasu poświęciłem kiedyś na nagrywanie płyt, to teraz wydaje mi się to czystą abstrakcją. Po latach mogą one co najwyżej przyozdobić ścianę lub posłużyć do stworzenia jakiegoś ciekawego elementu. Druga sprawa to płyty z czasopism, które namiętnie kolekcjonowałem. Po latach są to tylko kolorowe krążki pełne wspomnień…
8. Początki kawiarenek internetowych
W początkach istnienia kawiarenek internetowych w Polsce, przybywało ich w zawrotnym tempie z każdym miesiącem. Pamiętam jak w moim miasteczku było ich w jednym momencie nawet 5, a do dzisiaj nie przetrwała nawet jedna. Kawiarenki internetowe stanowiły swojego czasu bardzo dochodowy biznes, jednak wraz ze spadkiem cen komputerów i upowszechnieniem Internetu – stały się głównie miejscem dla osób uzależnionych od gier internetowych, czatów i portali randkowych. A uwierzcie mi – wiem co mówię, bo przez pół roku pracowałem w takim miejscu. W Chinach natomiast wspomniane „kafejki” dalej cieszą się ogromnym zainteresowaniem.
9. Pierwsze stałe łącze i popularność P2P
Kto nigdy nie ściągał z P2P niech pierwszy rzuci kamieniem… tylko nie między oczy! :) W dobie popularności torrentów mało kto pamięta jeszcze o programach takich jak eMule, Kazaa czy BearShare. Dzisiaj możemy ściągnąć dowolny film w kilka minut, kiedyś mogło to trwać nawet kilka tygodni (jeśli było mało źródeł). Moim pierwszym stałym łączem była Neostrada o zawrotnej prędkości do 128 kb/s i miesięcznym limitem danych w wysokości 5 GB. Na szczęście TP S.A. po otrzymaniu kary z Unii Europejskiej zniosło w końcu wspomniany limit – jak to jednak mawiają, niesmak pozostał. Jeśli chodzi o najpopularniejsze serwisy z torrentami, to próby czasu nie przetrwał isoHunt i The Pirate Bay – na placu boju pozostaje jeszcze Kickass, polskie Torrenty.org i kilka innych stron.
10. Internet dawniej i dziś, czyli dominacja Google
Podobno historię Internetu możemy podzielić na dwa okresy, ten przed – i ten po powstaniu wyszukiwarki Google. Internet z założenia miał być wolnym miejscem, jednak powiedzmy sobie szczerze – wujek G rządzi wirtualnym światem i tylko od niego zależy czy dotrze do nas jakikolwiek odbiorca. Koncern z Mountain View kompletnie zdominował rynek wyszukiwarek internetowych, a co za tym idzie cały obieg informacji w sieci. Możemy próbować przed tym uciec, ale i tak nie zdołamy… i tym pozytywnym akcentem kończymy naszą sentymentalną podróż po dawnym Internecie. Na zakończenie chciałbym pokazać Wam schemat, na który niedawno wpadłem – warto spojrzeć kiedy powstały wszystkie znane dzisiaj portale, serwisy i usługi.
Jak byłem dzieciak i stałe łącza posiadały jedynie niektóre osoby w mieście, to pamiętam chodzenie po różnych ludziach i pytanie, czy ma to i tamto i czy mógłby mi to skopiować na CD.
Kupowanie łącza na spółkę z sąsiadem i dzielenie go było koszmarem, gdyż ciągle zasysał coś z kaazy albo osiołka i pochłaniał całą przepustowość.
A dziś osiągneliśmy poziom, gdy przeciętna strona waży tyle, co doom…
Zgadza się, często nawet więcej niż pierwszy Doom :) Ja pamiętam jeszcze jak chodziło się do znajomych z dyskiem twardym, a każdy dzielił się swoimi plikami – miałem nawet kieszeń zamontowaną na stałe w obudowie.
Te czasy jak najbardziej pamiętam… w sumie nawet te nieco wcześniejsze, kiedy to BBSy jeszcze w miarę były używane. ;) (na jednego to wchodzę okazjonalnie nawet i w dzisiejszych czasach) Ach tak, dial-up, wieczne wkurzanie się na zerwane połączenia, legendarny numer TePsy, Go!Zilla i średnio 3 kilobajty na sekundę transferu… aż ciężko uwierzyć, że tego typu czasy jeszcze były nie tak dawno temu. ;) Kurczę, aż samemu by się chciało o podobnych tematach skrobnąć. :D Dzięki za tą nostalgiczną podróż!
Każdy ma swoje wspomnienia z tego okresu… w sumie to miałem jeszcze o kilku rzeczach napisać, ale zostawiłem to sobie na osobny tekst. Jak wspominam tamte czasy, to wydaje mi się to takie odległe – jak zupełnie inny świat. Teraz korzystanie z Internetu to sama przyjemność, kiedyś trzeba było się nieźle nakombinować, żeby samemu poradzić sobie z wszystkimi przeciwnościami elektronicznego świata.