Czas, którego tak bardzo mi brak – Recenzja Life is Strange
Każdy z nas był kiedyś nastolatkiem – inna sprawa, że niektórzy zostają nimi na całe życie (Karolina często mi to mówi). Wspominając ten okres, wydaje mi się jakby to było wczoraj… ale przynajmniej w moim wypadku – minął już szmat czasu. Kiedy więc w końcu pojawia się tytuł, który pozwala mi przypomnieć sobie tamte czasy, to jak to mawiają „raduje się serce me”. A teraz garść faktów – Life is Strange, to wydana w 5 oddzielnych epizodach przygodówka, która stworzona została przez francuskie studio Dontnod Entertainment. Ekipę tą powinniście kojarzyć za sprawą gry Remember Me, która była produkcją bardzo udaną. Wracając do LiS, poniżej znajdziecie szczegółowe informacje o każdym z epizodów – a wszystkie nasze teksty dotyczące gry dostępne są tutaj.
Tytuł | Data premiery | Długość rozgrywki |
Life is Strange: Episode 1 – Chrysalis | 30.01.2015 | 2.5h |
Life is Strange: Episode 2 – Out of Time | 24.03.2015 | 2.5h |
Life is Strange: Episode 3 – Chaos Theory | 19.05.2015 | 2.5h |
Life is Strange: Episode 4 – Dark Room | 28.07.2015 | 4h |
Life is Strange: Episode 5 – Polarized | 20.10.2015 | 2.5h |
Fabułę tego tytułu streszczałem już w poprzednich tekstach, ale dla zapominalskich przypomnę jeszcze najważniejsze wydarzenia. Główną bohaterką jest Max Caulfield, która obdarzona została niezwykłą umiejętnością – pozwalającą jej na manipulację czasem. Może więc cofać się do woli w przeszłość i zapobiegać dowolnym wydarzeniom – a wystarczy jej do tego zwykłe zdjęcie. Szybko jednak okazuje się, że owy dar bardzo łatwo może stać się przekleństwem, które zniszczy życie naszej bohaterki.
Max dowiaduje się o swoim „darze” w dość dziwnych okolicznościach, mianowicie ratując swoją przyjaciółkę z dzieciństwa przed niechybną śmiercią. Niestety nie zdawała sobie jeszcze sprawy z konsekwencji, jakie spowoduje zachwianie naturalnego biegu czasu. W Life is Strange głównym miejscem naszych zmagań jest miasteczko Arcadia Bay wraz z Blackwell Academy – szkołą dla przyszłych fotografów, gdzie kształci się nasza bohaterka. Podczas rozgrywki dowiemy się zatem wielu faktów z życia tego miejsca oraz jego mieszkańców. Poznamy także wiele intrygujących postaci – z uroczą Chloe Price na czele. Każda z nich będzie mieć swoje upodobania, cechy charakterystyczne oraz wady i zalety – a tylko od nas zależeć będzie, komu zechcemy dać szansę na przyjaźń.
O tym, że przygodówki zmieniają się coraz bardziej w interaktywny film, wspominałem Wam już m.in. przy recenzjach The Wolf Among Us i The Walking Dead: Season Two. Life is Strange dosłownie naszpikowane jest taką ilością emocji, że z powodzeniem starczyłoby ich na kilka innych tytułów. Wszystko jest tutaj na swoim miejscu, a każda podjęta decyzja niesie za sobą pewne konsekwencje. Na szczęście w większości przypadków możemy po prostu cofnąć czas i sprawdzić, co wydarzyłoby się – gdybyśmy postąpili inaczej. Takie rozwiązanie pozwala nam na sprawdzenie wszystkich wariantów i podjęcie najbardziej (naszym zdaniem) trafnych decyzji. Oczywiście wszystkie podjęte przez nas wybory pozostaną z nami do samego finału opowieści.
Przejdźmy teraz do kwestii technicznych. Grę napędza dobrze znany większości graczy leciwy już silnik Unreal Engine 3.0 – co akurat temu tytułowi wyszło na dobre. Grafika jest na przyzwoitym poziomie, można mieć małe zastrzeżenia do niektórych detali i mimiki twarzy, ale w gruncie rzeczy są to mało istotne drobiazgi. Mógłbym się również przyczepić do częstego powrotu do tych samych lokacji – ale to również nie przeszkadza aż tak bardzo, bo na szczęście mamy jeszcze mnóstwo nowych do zwiedzenia. Podczas rozgrywki znajdziemy mnóstwo świetnych grafik i rysunków, które ogląda się z wielką przyjemnością. Mamy również całą masę dialogów oraz rozsianych wszędzie notatek i zapisków do przeczytania. Zainteresowanych odsyłam do materiału poniżej.
Podsumowując. Life is Strange to iście fenomenalny tytuł, który przypomniał mi o emocjach jakich nie czułem od bardzo dawna. Pozwolił mi powrócić wspomnieniami do czasów, których tak bardzo mi brak i znowu poczuć się jak nastolatek. Od pierwszego epizodu, aż do finału atmosfera coraz bardziej się podgrzewa (myślę, że dobrze obrazuje to kawałek zespołu Daft Punk – Contact), by w konsekwencji dać nam jedną z najlepszych gier tego roku. Osobne brawa należą się za iście perfekcyjne dobrany soundtrack (link tutaj i tutaj), który już na zawsze będzie kojarzył mi się tylko z przygodami nastoletniej Max, skaczącej przez czas niczym bohaterka anime Toki wo Kakeru Shoujo. Kolejna rewelacyjna seria dobiegła właśnie końca, a ja mam nieodparte wrażenie, że znowu udało mi się uczestniczyć w czymś niesamowitym… za to kocham gry!
Plusy:+ fabuła, która wzbudza mnóstwo emocji |
Minusy:– dziwne motywacje kilku bohaterów |
Szkoda mi Chloe ;(
No cóż, podróż w czasie zawsze pozostawia za sobą jakieś konsekwencje :)